Do porażki przyznał się sam Witalij Kliczko, lider partii Udar (Uderzenie). Ale w wywiadzie dla niemieckiego „Bilda" winą za taki obrót spraw obarczył Wiktora Janukowycza.
– Prezydent przez osiem tygodni ignorował postulaty ludzi, którzy prowadzili pokojowe manifestacje. W końcu doszło do eksplozji – powiedział Kliczko.
Od niedzieli przed wejściem na stadion Dynama przy ulicy Hruszewskiego niedaleko Majdanu od kilkuset do kilku tysięcy młodych ludzi regularnie ściera się ze specjalnymi oddziałami milicji Berkut. Uzbrojeni w pałki, hełmy i tarcze manifestanci rzucają brukiem w funkcjonariuszy i wypalają w ich kierunku race. Udało im się także spalić autobusy, które zagradzają wejścia do dzielnicy rządowej. Policja odpowiada, używając granatów hukowych i gumowych kul. Mimo ostrego mrozu polewa manifestantów z armatek wodnych. Po starciach w nocy z poniedziałku na wtorek rannych zostało prawie 200 osób, zarówno po stronie policji, jak i manifestantów. W tym samym czasie opłaceni młodzi ludzie, zwani tituszkami, usiłowali demolować witryny i niszczyć samochody już nie tylko wokół stadionu Dynama, ale także w innych rejonach centrum stolicy. Dwóch z nich osobiście zatrzymał Kliczko, kilkudziesięciu innych aresztowały samochodowe patrole działaczy opozycji. We wtorek wieczorem organizacja kibiców Dynama zapowiedziała podjęcie otwartej walki z tituszkami na ulicach Kijowa.
Mimo to prowokatorzy już osiągnęli spory efekt. Dzielnica wokół Majdanu coraz bardziej przypomina krajobraz po wojnie: wypalone mury, wyrwany z ulicy bruk, zniszczone samochody. Po raz pierwszy nawet na samym Kreszczatiku wybito witryny barów i sklepów.
We wtorek Kliczko podjął rozmowy z szefem Narodowej Rady Bezpieczeństwa Andrijem Klujewem, mimo że dzień wcześniej zapowiadał, iż tego nie uczyni, jeśli po drugiej stronie stołu nie zasiądzie osobiście Janukowycz. Dla Kliczki ryzyko utraty w jeszcze większym stopniu wiarygodności jest tym większe, że Klujew jest jednym z najbardziej zaciętych zwolenników siłowego rozwiązania kryzysu na Ukrainie.