Amerykański prezydent liczy także na Hollande'a w doprowadzeniu do skutku najważniejszego projektu swojej drugiej kadencji: Transatlantyckie Partnerstwo dla Handlu i Inwestycji (TTIP).
– Francja jest tym krajem Unii, w którym obawy przed wolnym handlem są szczególnie duże. Podobne obawy są jednak także żywe w Stanach Zjednoczonych, szczególnie wśród republikanów. Obama zdaje sobie więc sprawę, że jeśli dojdzie z Hollande'em do porozumienia w sprawie TTIP, sukces porozumienia będzie już bardzo blisko – mówi były minister obrony.
Dla francusko-amerykańskiego zbliżenia paradoksalnie duże znaczenie miała także afera podsłuchowa. O ile Angela Merkel zareagowała z oburzeniem na wiadomość, że jej telefon komórkowy był przez lata monitorowany przez Waszyngton, o tyle na Hollandzie większego wrażenia to nie zrobiło.
– Jak by to panu powiedzieć: francuskie służby specjalne od lat wiedziały, w jaki sposób amerykański wywiad czerpie swoje informacje. Hollande nie był więc tą sprawą zaskoczony. Kanclerz Merkel nie do końca chyba zdawała sobie z tego sprawę – mówi Alain Richard, który sam przynajmniej przez pięć lat miał dostęp do tajnych raportów francuskiego kontrwywiadu.
Podobnie było po ujawnieniu kilka dni temu rozmowy podsekretarz stanu Victorii Nuland z amerykańskim ambasadorem w Kijowie Geoffreyem Pyattem, w której radziła ona „pieprzyć" wysiłki Unii na Ukrainie. Kanclerz Niemiec uznała takie traktowanie Wspólnoty za „niedopuszczalne", podczas gdy w Paryżu sprawa nie wywarła większego wrażenia. W tym przypadku nie chodzi jednak o różnicę sprawności francuskiego i niemieckiego wywiadu. O ile dla Niemiec sprawa Ukrainy ma fundamentalne znaczenie, o tyle Francja jest bardziej skłonna podporządkować się w tym względzie amerykańskiej strategii. Na tym, co stanie się z Majdanem, aż tak bardzo jej nie zależy.
Kongres kochanki nie daruje
Dla Amerykanów to nie jest sprawa prywatna Hollande'a. Francuski przywódca na dwa tygodnie przed wizytą w Waszyngtonie rozstał się w atmosferze skandalu ze swoją partnerką Valerie Trierweiler po ujawnieniu przez tygodnik „Closer" jego romansu z aktorką Julie Gayet. Protokół Białego Domu ma teraz kłopot. Nie tylko musiał zniszczyć trzysta wydrukowanych już zaproszeń na wtorkowy bankiet, gdzie widniało nazwisko „first girlfriend" Hollande'a. Znacznie trudniejszym zadaniem jest znalezienie kobiety, która podczas kolacji będzie siedziała obok Baracka Obamy, podczas gdy Michelle zajmie się zabawianiem Hollande'a. – Formuła takich bankietów jest uświęcona bardzo starą, formalną tradycją. Zmian tu wprowadzać nie można – mówi CNN Anita McBride, była szefowa gabinetu Laury Bush. W przeszłości tylko przywódca Chin Hu Jintao uczestniczył w bankiecie w Białym Domu bez żony lub partnerki. Nad znalezieniem odpowiedniej towarzyszki dla Obamy administracja prezydenta dyskutuje już od kilku dni z francuską ambasadą w Waszyngtonie. Na razie żadne nazwisko nie padło, choć pań, które spędziłyby wieczór w towarzystwie amerykańskiego prezydenta, zapewne nie brakuje. Romansem z Julie Gayet jeszcze bardziej przejął się Kongres. Hollande będzie pierwszym prezydentem V Republiki, który nie wystąpi przed połączonymi izbami amerykańskiego parlamentu. Zdaniem amerykańskich mediów powodem jest zdecydowany sprzeciw przewodniczącego Izby Reprezentantów Johna A. Boehnera, który jak wielu Amerykanów uważa, że w sferze moralności przywódca państwa powinien świecić przykładem. Media nad Potomakiem przypominają, że Hollande już wcześniej zostawił z czwórką dzieci swoją wieloletnią partnerkę Segolene Royal.