"Rz": Jak długo Ukraina będzie w stanie opierać się ewentualnej inwazji rosyjskiej armii?
Christian Le Miere:
To kwestia dni, najwyżej paru tygodni. Co prawda ukraińskie władze mobilizują rezerwistów, przenoszą też artylerię i siły lądowe na wschodnie tereny kraju, ale w ten sposób dokonają tylko ograniczonych szkód Rosji. Po utracie prawie całej floty i znacznej części wojsk lądowych na Krymie ukraińska armia jest wielokrotnie słabsza od rosyjskiej. Dlatego wojna na Ukrainie będzie podobna do kampanii gruzińskiej z 2008 r., może nieco bardziej intensywna i trochę dłuższa. W Gruzji Rosjanie mieli wiele problemów, przede wszystkim jeśli idzie o transport i logistykę. I te problemy nie zniknęły, w szczególności w południowym dystrykcie wojskowym. To nie będzie więc może błyskawiczne uderzenie, ale mimo wszystko bardzo szybkie i takie, w którym Ukraina nie ma żadnych szans.
Władimir Putin podjął już decyzję o uderzeniu?
Nie sądzę. Więcej: wydaje mi się, że wciąż skłania się ku zaniechaniu ataku, bo koszty takiej operacji byłyby dla Rosji bardzo wysokie. Przecież z moralnego punktu widzenia, jak również prawa międzynarodowego nie dałoby się tego w żaden sposób usprawiedliwić. Rosja zostałaby całkowicie izolowana. A już teraz płaci coraz wyższą cenę za zajęcie Krymu, jej gospodarka wchodzi w coraz większą recesję.