Po informacjach o zniknięciu ze sceny publicznej przywódcy Korei Północnej Kim Dzung Una (podobno z powodu kłopotów zdrowotnych) wywiad Korei Południowej poinformował też o nagłej blokadzie stolicy KRLD. Pjongjang zawsze traktowany był jako miasto chronione, a w związku z tym na wjazd do niego trzeba było uzyskać specjalna przepustkę. Dla większości zwykłych mieszkańców prowincji było to niełatwe - do stolicy jeździli jedynie w grupach na wycieczki organizowane przez szkoły i zakłady pracy. Nieco bardziej uprzywilejowani byli mieszkańcy samego Pjongjangu, którzy mogli nieco swobodniej poruszać się po kraju.
Na ogół dobrze poinformowany portal New Focus International donosi, że od co najmniej 27 września stolica KRLD jest praktycznie miastem zamkniętym. Tym razem zakaz podróżowania miał objąć nawet elity komunistyczne, na co nie było przykładu od lat. Analitycy wywiadu z Korei Południowej podejrzewają, że u północnych sąsiadów mogło dojść do próby przewrotu wojskowego, i być może Kim Dzong Un został około 4 września nawet ubezwłasnowolniony albo ukryty w bezpiecznym miejscu na prowincji (tym można by wytłumaczyć fakt jego zniknięcia z mediów, choć kontuzja stawu kostkowego, podawana jako przyczyna niedyspozycji nie jest schorzeniem uniemożliwiającym wystąpienie medialne).
Inną przyczyną zawirowań mogła być kolejna czystka na szczytach władzy. Oficjalna agencja prasowa reżimu podała lakoniczna informację o „przeniesieniu do innych obowiązków" wiceszefa potężnej Narodowego Komitetu Obrony Choe Ryong-hae i jednego z członków Komitetu, Jang Jong-nama. W ten sposób zwyczajowo podawane są informacje o pozbyciu się niewygodnych funkcjonariuszy, którzy mogli zostać nawet zgładzeni.
Jest to o tyle prawdopodobne, że czystki na szczytach władzy prowadzone są od trzech lat prawie bez przerwy. Niedawno w niełaskę popadł nawet Kim Won-hong, wpływowy dyrektor w Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego. Analitycy nie są jednak pewni czy kolejne aresztowania dokonywane są na polecenie przywódcy, czy też jest to przejaw „walki buldogów pod dywanem", czyli zwalczania się konkurencyjnych frakcji twardogłowych komunistów i zwolenników otwarcia ekonomicznego.
Jako kolejną możliwą przyczynę zawirowań politycznych i blokady Pjongjangu japoński znawca Korei Północnej, prof. Toshimitsu Shigemura podaje w rozmowie z brytyjskim dziennikiem „The Telegraph" ewentualna ucieczkę (albo próbę ucieczki) z kraju jakiegoś wysoko postawionego funkcjonariusza.