Anna Słojewska z Brukseli
Najstarsi kronikarze unijnych wydarzeń nie pamiętają, żeby rządy państw UE oficjalnie skarżyły się w Brukseli na wypowiedzi przywódców innych krajów. Do tego doszło w ostatnią niedzielę, gdy Madryt i Lizbona oburzyły się na wypowiedź greckiego premiera.
Aleksis Cipras na spotkaniu komitetu centralnego swojej partii Syriza oskarżył Hiszpanię i Portugalię o próbę storpedowania zawartego tydzień wcześniej porozumienia o przedłużeniu o cztery miesiące programu pomocowego eurogrupy dla Grecji. W eurogrupie w tej sprawie wymagana jest jedność, ewentualny szantaż Półwyspu Iberyjskiego byłby więc dla Grecji niesłychanie groźny. Cipras mówił o konserwatywnych siłach w Europie, które chciały Grecję „udusić finansowo".
– Te siły nie chciały, żeby przykład grecki miał wpływ na inne kraje, szczególnie w perspektywie wyborów w Hiszpanii i Portugalii – powiedział. Zdaniem Ciprasa europejska prawica nie chce przyznać, że polityka ostrych cięć budżetowych w reakcji na kryzys nie przynosi zamierzonego rezultatu.
W obu tych krajach rządzi obecnie centroprawica, ale ponieważ zmęczenie kryzysem jest duże, to i strach przed przegraną silny. Szczególnie w Hiszpanii, gdzie powstał zbliżony do Syrizy lewicowy Podemos, który zyskuje na popularności. I choć nieoficjalnie wiadomo, że te dwa kraje wyjątkowo niechętnie odnosiły się do greckich postulatów złagodzenia warunków programu pomocowego, to nikt tego publicznie nie powiedział.
Oświadczenie Ciprasa może więc dodatkowo zaszkodzić rządom w tamtych krajach, bo pokazuje, jak bardzo boją się lewicowej opozycji. Wywołało więc natychmiastową reakcję. – Wiele razy w historii widzieliśmy próby szukania wroga na zewnątrz. To tylko pogarsza sytuację. Lepiej być poważnym – powiedział hiszpański premier Mariano Rajoy. Zarówno jego rząd, jak i portugalski zaapelowały do Komisji Europejskiej o reakcję w tej sprawie.
– Były różne kontakty na różnych szczeblach i prośba do Komisji o komentarz – przyznała wczoraj Mina Andreeva, rzeczniczka KE. I choć nie chciała tego nazwać formalną skargą, to przyznała, że obie stolice wykorzystały „instrumenty ery cyfrowej", żeby wyrazić swoje niezadowolenie z krytyki wygłoszonej przez Ciprasa.
Co Komisja zamierza zrobić w tej sytuacji? – Jesteśmy mediatorem, naszą rolą jest pomoc w osiąganiu kompromisu – powiedziała rzeczniczka.