W polskich mediach dominują głównie komentarze katastroficzne, mimo że szczegóły potencjalnego porozumienia dotyczącego zawieszenia broni opierają się głównie na wiedzy niesprawdzonej. Może nie tyle plotkach, ale na domniemaniach wynikających z ogólnej oceny reguł, jakie amerykański prezydent stosuje w polityce zagranicznej i jego dotychczasowych relacjach z Putinem.
Czytaj więcej
Donald Trump jest gotowy uzgodnić z rosyjskim dyktatorem w piątek na Alasce rozbiór Ukrainy. Kijó...
Co ryzykuje Ukraina i jej europejscy sojusznicy?
W wersji skrajnie niekorzystnej byłoby to dogadywanie się liderów dwóch mocarstw ponad głowami nie tylko prezydenta Zełenskiego, ale również europejskich sojuszników Ukrainy. Oraz co jeszcze ważniejsze, legitymizowanie strat terytorialnych Ukrainy na rzecz Rosji, wbrew utartej regule o nienaruszalności granic. Innymi słowy, Donald Trump fundowałby Ukrainie, wraz z niepewnym i zapewne krótkotrwałym zawieszeniem działań wojennych współczesną Jałtę. W Kijowie musiałoby to być interpretowane jako porażka, postawiłoby Zełenskiego w trudnej sytuacji, bo nawet warunkowa akceptacja treści niekorzystnego dla Ukrainy porozumienia mogłaby wywołać rewoltę i brutalne rozliczenia. A my, w Warszawie, Paryżu, Berlinie, czy Londynie mielibyśmy – skądinąd słuszne – poczucie zredukowania naszej pozycji w polityce międzynarodowej do graczy trzeciej ligi. Czy tak się stanie? Nie wiemy. Warto jednak spojrzeć na planowany szczyt na Alasce i jego efekty z drugiej strony.