Jak co roku 18 czerwca w oddalonej o 20 kilometrów od Brukseli miejscowości Waterloo odbędzie się inscenizacja bitwy, w której koalicja wojsk angielskich i pruskich definitywnie pokonała Napoleona i dała początek nowemu układowi sił w Europie. W tym roku obchody będą wyjątkowo huczne, bo mija równo 200 lat od tego wydarzenia. I choć przez ten czas granice w Europie były jeszcze kilka razy przesuwane, a koalicje zwycięzców i pokonanych w różnych bitwach i wojnach zmieniały się, to tamto wydarzenie ciągle budzi emocje. Cesarza dawno we Francji nie ma, ale V Republika nie chce upamiętniać wydarzenia sprzed lat. Francja sprzeciwiła się planom Belgii wybicia monety pamiątkowej z tej okazji o nominale 2 euro. — Bitwa pod Waterloo to wydarzenie szczególne w zbiorowej pamięci europejskiej, o znaczeniu znacznie szerszym niż zwykły konflikt militarny. Wprowadzenie do obrotu monety z wizerunkiem negatywnym dla części populacji europejskiej wydaje nam się szkodliwe w czasie, gdy rządy państw strefy euro pracują na rzecz jedności i wzmocnienia współpracy — brzmiało stanowisko francuskiego ministra. Miał prawo do zgłoszenia obiekcji: euro jest wspólną walutą 19 państw i nawet projekt okolicznościowych monet musi mieć poparcie ministrów finansów wszystkich krajów. Bo wszędzie tam, również we Francji, moneta byłaby w teorii prawnym środkiem płatniczym. Choć w praktyce wiadomo, że tego typu pamiątki pozostają w rękach kolekcjonerów, bo ich wartość jest większa niż nominał.
Belgowie byli nieco zaskoczeni reakcją, a szczególnie mieszaniem do sporu o Waterloo obecnego kryzysu w strefie euro. Zdaniem ministra tego kraju właśnie teraz strefa euro ma ważniejsze problemy na głowie, niż zajmowanie się takimi drobiazgami, ale musiał ustąpić. Szybko jednak okazało się, że nie do końca. Belgijska szkoła kompromisu znalazła rozwiązanie, dzięki któremu udało się uniknąć strat — bo część monet była już wybita. Po prostu królewska mennica dobiła na awersie monety, po przecinku, dodatkową cyfrę 5. I moneta ma teraz nominał 2,5 euro, czyli nie jest prawnym środkiem płatniczym, bo w strefie euro nie takiego nominału. Ma więc wartość wyłącznie kolekcjonerską.
Przy okazji okrągłej rocznicy Belgowie pozwolili też Brytyjczykom na szeroko zakrojone badania archeologiczne na miejscu bitwy. Być może doprowadzą one do znalezisk na miarę tego sprzed trzech lat, które właśnie teraz doczekało się finału. W 2012 roku przy okazji prac budowlanych przygotowujących miejsce na rocznicę obchodzoną w tym roku, znaleziono tam szkielet żołnierza. Nie byłoby w tym nic niezwykłego, gdyby nie to, że to pierwsze takie znalezisko. Nigdy wcześniej nie odkopano kompletnych szczątków ofiary bitwy pod Waterloo. Dzięki zachowanym przedmiotom po trzech latach brytyjskim historykom z uniwersytetu w Glasgow udało się nawet ustalić jego tożsamość. To Friedrich Brandt, z korpusu Hanowerczyków. Nie wiadomo, czy Niemcy przypadkiem nie będą protestować przeciw tym rewelacjom. Bo według oględzin Hanowerczyk był wątły i lekko garbaty. Miał też zużyte zęby, co podobno było typowe dla żołnierzy w tamtych czasach, którzy zębami otwierali pojemniki z prochem strzelniczym. Jeśli Niemcy się upomną o swojego wątłego wojaka, to będą mogli sprowadzić szczątki do siebie. Jeśli nie pozostaną one własnością muzeum w Waterloo.