- Białoruś popiera integralność terytorialną Gruzji w uznawanych przez społeczność międzynarodową granicach. Inaczej, bym tu nie przyjechał - podkreślił dziś w Tbilisi Aleksander Łukaszenko, co zacytowała rosyjska agencja Tass.
To pierwsza wizyta białoruskiego przywódcy w Gruzji od czasu rozpadu ZSRR.
Siedem lat temu, gdy sprawą honoru było dla Rosji zebranie jak największej grupy sojuszników Abchazji i Osetii Południowej, wydawało się, że Białoruś będzie jednym z pierwszych państw, które uzna ich niepodległość. Tak się nie stało.
Aleksander Łukaszenko stał się nawet politycznym w 2008 roku przyjacielem Micheila Saakaszwilego, ówczesnego prezydenta Gruzji, wyjątkowo znienawidzonego przez Kreml (Putin sugerował, że najchętniej "powiesiłby go za jaja"). Było to dziwne nie tylko ze względu na zależność Białorusi od Rosji, także z powodów osobistych. Wcześniej Saakaszwili krytykował Łukaszenkę i uznał białoruskie wybory prezydenckie w 2006 roku za niedemokratyczne.
Łukaszenko nie zdecydował się jednak w czasach Saakaszwilego na odwiedzenie Gruzji. Jak przypomina gruziński portal Civil.ge, dostał w 2009 roku zaproszenie od Saakaszwilego. Ale nie chciał drażnić Moskwy i z niego nie skorzystał. Powiedział o tym estońskiemu ministrowi spraw zagranicznych Urmas Paet, który we wrześniu 2009 roku odwiedził Mińsk. Iinformacja na ten temat jest wśród tajnych depesz dyplomacji amerykańskiej ujawnionych przez WikiLeaks.