Reklama

Mołdawia deportuje żołnierzy

Rosyjskie oddziały w Naddniestrzu znalazły się w stanie oblężenia, otoczone ze wszystkich stron.

Aktualizacja: 25.05.2015 21:53 Publikacja: 25.05.2015 21:00

Przejście graniczne między Naddniestrzem a Ukrainą – widok na ukraińską stronę

Przejście graniczne między Naddniestrzem a Ukrainą – widok na ukraińską stronę

Foto: AFP

W ciągu ostatniego półrocza ok. stu żołnierzy jadących pojedynczo z Rosji do jednostek w Naddniestrzu zostało zatrzymanych w Mołdawii i deportowanych. Kiszyniów żąda, by Moskwa z miesięcznym wyprzedzeniem informowała o ich przyjeździe.

20 maja z kolei Ukraina wypowiedziała pakiet umów z Rosją o współpracy wojskowo-technicznej. Wśród nich znalazł się również dokument regulujący rosyjski tranzyt wojskowy do Naddniestrza przez terytorium Ukrainy. W ten sposób rosyjskie oddziały stacjonujące w separatystycznej republice, wciśniętej w stepy między Mołdawią a Ukrainą, zostały zablokowane.

Żołnierzom jadącym tam z Rosji pozostała jedyna droga – samolotem do Kiszyniowa, a stamtąd autobusem do stolicy separatystów Tyraspola. Teraz jednak i ona okazała się zamknięta.

„Nasze Ministerstwo Obrony było gotowe na taki rozwój sytuacji i już wcześniej opracowało odpowiednie plany" – zapewnił rosyjski wicepremier Dmitrij Rogozin.

Naddniestrze, pas ziemi na wschodnim brzegu Dniestru o długości ok. 300 kilometrów i szerokości średnio ok. 20 kilometrów, zamieszkany przez ludność rosyjskojęzyczną, dokonał secesji w 1991 roku. Obecnie stacjonują tam dwa rosyjskie bataliony liczące ok. tysiąca żołnierzy oraz osobna kompania „rosyjskich sił pokojowych". Ten ostatni oddział formalnie ma nadzorować rozejm z Mołdawią.

Reklama
Reklama

Mołdawskie restrykcje nie dotyczą jego żołnierzy – Kiszyniów uznaje ich misję. Za to energicznie usuwa tych służących w dwóch batalionach. uważając, że znajdują się nielegalnie na terenie Naddniestrza. Moskwa tłumaczy, że wojsko musi tam być, ponieważ ochrania ogromne poradzieckie składy broni i amunicji. Kiszyniów zaś przypomina, że Rosja w 1999 roku zobowiązała się wywieźć wszystko w ciągu czterech lat.

Nie jest do końca jasne, czy składy rzeczywiście nie są puste. Siedzący obecnie w amerykańskim więzieniu rosyjski handlarz bronią Wiktor But sprzedawał w latach 90. w Afryce broń właśnie z tych magazynów.

Od wybuchu wojny na Ukrainie rosyjskie oddziały stacjonujące w Naddniestrzu zagrażały Odessie. Kijów niejednokrotnie informował o pojawianiu się tam rosyjskich grup dywersyjnych, choć nie potwierdziły się doniesienia o starciach z nimi na granicy. Również Kiszyniów uzasadnił swoje ostatnie decyzje sytuacją na Ukrainie.

„Zaopatrzenie sił pokojowych będzie się odbywało za pomocą mostu powietrznego" – zapewnił jeden z rosyjskich generałów po informacjach, że z powodu blokady w oddziałach w Naddniestrzu zaczyna brakować jedzenia. Nim bowiem Kijów zerwał umowę o tranzycie, kilka miesięcy wcześniej granicę zaczęto blokować, by uniemożliwić przewiezienie do Naddniestrza nowych rosyjskich helikopterów wojskowych.

Teraz, po zapowiedzi rozpoczęcia rosyjskiego „mostu powietrznego", przez Odessę przejechała demonstracyjnie ukraińska bateria przeciwlotnicza S-300 i zajęła stanowiska na samej granicy separatystycznego regionu. W ten sposób Kijów potwierdził, że jego blokada obejmuje również rosyjski transport powietrzny. Rosyjscy wojskowi przyznali jednak nieoficjalnie, że chyba nie będą latać do Naddniestrza, bo nie ma tam... lotniska. Wcześniej do transportu wojskowego zaopatrzenia wykorzystywano właśnie lądowiska w Odessie i Kiszyniowie.

„Jedzenie można kupować na miejscu, a wojskowego zaopatrzenia jest pełno w tamtejszych magazynach" – powiedział z kolei wicepremier Rogozin. Jednak z Tyraspola informują, że największy problem mają z paliwem i smarami do pojazdów wojskowych.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1274
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1273
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1272
Świat
Gwarancje „inspirowane art. 5”, ale bez NATO. Taka propozycja miała paść w rozmowie z Trumpem
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1268
Reklama
Reklama