Protesty w Armenii. O krok od Majdanu

Policja brutalnie rozpędziła demonstrację w centrum armeńskiej stolicy. Protestujący znowu się zbierają.

Publikacja: 23.06.2015 21:00

Protesty w Armenii. O krok od Majdanu

Foto: AFP

We wtorek rano rozbito kilkutysięczną manifestację, która – zniecierpliwiona trwającym od piątku siedzącym protestem – ruszyła w kierunku pałacu prezydenta Serża Sarkisjana, domagając się odwołania podwyżek cen energii elektrycznej. W niespodziewanie brutalnej akcji policji rannych zostało kilkadziesiąt osób (od 15 do 36), a kilkaset aresztowano (220–240).

Liczba ofiar i aresztowanych nie jest znana, ponieważ organizacje obrony praw człowieka nie są w stanie odnaleźć wszystkich. Nie wiadomo, gdzie wywieziono część zatrzymanych. Teraz jednak ocalali uczestnicy manifestacji zapowiadają, że wrócą i dalej będą protestować.

– Akcja była przygotowana przez kilka małych organizacji społecznych – powiedział „Rz" jej uczestnik Dawid Melikjan. Armeńska opozycja nie uczestniczyła w niej, jedynie we wtorek potępiła akcję policji. Wcześniej stołeczna policja podobno odmówiła zaatakowania demonstracji – do jej rozpędzenia ściągnięto oddziały specjalne, zwane tak jak w Rosji OMON.

Niezadowolenie wywołała zapowiedź podwyżki cen energii elektrycznej o około 1/5. Wejdzie ona w życie w sierpniu, jednak poinformowano o tym 17 czerwca. Tego samego dnia zaczął się protest.

– Poza Erewanem na pewno były protesty w drugim co do wielkości mieście kraju Giumri – poinformowała „Rz" Alina Babała, szefowa ukraińskiej fundacji, utrzymującej kontakty z Armenią. Także w Giumri policja rozpędziła protestujących.

Wcześniej manifestanci z Giumri chcieli pojechać do Erewanu, ale drogi były zablokowane przez policję.

– Obie akcje odbywały się pod hasłami socjalno-ekonomicznymi, ale już we wtorek zaczęto wznosić okrzyki przeciw korupcji. Potem w Giumri pojawiło się hasło „My, Ormianie, jesteśmy gospodarzami swego kraju" – mówi Melikjan.

Ogólnokrajowa firma podwyższająca ceny energii Energosietii Armenia należy do rosyjskiego koncernu RAO JES. Miesiąc wcześniej armeński minister energetyki Jewrand Zacharjan powiedział, że „utrata Energosietii [kontroli nad nią przez państwo] pozwala podejrzewać korupcję".

Demonstranci podchwycili hasło o korupcji. – W Giumri zaczęto też manifestować przeciw „ingerencji cudzoziemców w nasze sprawy" – mówi Babała.

Według obserwatorów manifestacja była o krok od przerodzenia się w antyrosyjską. W mieście silne są takie nastroje po styczniowym mordzie dokonanym przez żołnierza z rosyjskiej bazy wojskowej. Walerij Permiakow zamordował siedmioosobową rodzinę, Kreml nie zgodził się, by sądził go armeński sąd, co wywołało odruchy niechęci w Giumri.

We wtorek rano rozbito kilkutysięczną manifestację, która – zniecierpliwiona trwającym od piątku siedzącym protestem – ruszyła w kierunku pałacu prezydenta Serża Sarkisjana, domagając się odwołania podwyżek cen energii elektrycznej. W niespodziewanie brutalnej akcji policji rannych zostało kilkadziesiąt osób (od 15 do 36), a kilkaset aresztowano (220–240).

Liczba ofiar i aresztowanych nie jest znana, ponieważ organizacje obrony praw człowieka nie są w stanie odnaleźć wszystkich. Nie wiadomo, gdzie wywieziono część zatrzymanych. Teraz jednak ocalali uczestnicy manifestacji zapowiadają, że wrócą i dalej będą protestować.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1023
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1022
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1021
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1020
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1019