Iran ma ograniczyć program atomowy, tak by nie stanowił zagrożenia militarnego. A w zamian Zachód i ONZ mają znieść sankcje wobec tego kraju, tak by to bogate w złoża gazu i ropy państwo mogło wrócić do światowej gry rynkowej.
Dyplomaci z najważniejszych krajów świata zajmują się negocjacjami w tej sprawie od dwóch lat, czyli od kiedy wybory prezydenckie w Iranie wygrał Hasan Rouhani i rozpoczął ofensywę uśmiechów na Zachodzie. Na stałe w rozmowach uczestniczą dyplomaci niżsi rangą, ale wiele dni poświęcili na nie szefowie MSZ krajów 5+1 (pięciu stałych członków Rady Bezpieczeństwa ONZ: USA, Chin, Rosji, Francji, Wielkiej Brytanii plus Niemiec) i oczywiście samego Iranu. Nie ma innej sprawy, która by tak pochłaniała czas VIP-ów współczesnej dyplomacji.
Przekroczono już pięć „ostatecznych" terminów zakończenia negocjacji, pierwszy w listopadzie 2013 r. Czwarty przypadał 30 czerwca, ale został przedłużony do 7 lipca. Kilka godzin przed jego upływem delegacja irańska wspominała, że potrwają jeszcze dwa–trzy dni, a szefowa unijnej dyplomacji Federica Mogherini, która również uczestniczy w spotkaniach, mówiła o „kilku dniach", przyznając przy okazji, że rozmowy są w trudnym momencie. Porozumienie wcale nie musi być osiągnięte.
Spór dotyczy przede wszystkim chronologii. Najwyższy przywódca ajatollah Ali Chamenei, który musi zaakceptować porozumienie, uważa, że najpierw powinny być zniesione sankcje, a potem Iran zabierze się do rozmontowywania infrastruktury nuklearnej. Teheran zaczął się też domagać, jak pisze Reuters, zniesienia ONZ-owskiego embarga na broń i sankcji dotyczących programu balistycznego - sugerując, że rakiety balistyczne niekoniecznie są powiązane z atomem. Zachód nie chce się na to zgodzić.
– Nasłuchuję wieści z Wiednia. Porozumienie spowoduje, że zwykli Irańczycy może będą mieli trochę lepiej ekonomicznie, główne korzyści odniosą jednak ludzie reżimu. Nie będzie natomiast żadnych zmian politycznych, nie ma co marzyć o wolności czy prawach człowieka. Wręcz odwrotnie: im bliżej końca negocjacji, tym więcej aresztowań – mówi „Rz" Huszang Asadi, żyjący na emigracji pisarz i dziennikarz, który wiele lat spędził w więzieniu w Iranie, i w czasach szacha, i po rewolucji islamskiej.