Piotr Kowalczuk z Rzymu
Kampania medialna, którą wokół swojej osoby i sprawy rozpętał ks. Krzysztof Charamsa, imponuje rozmachem i zapierającym dech tempem. W środę artykuł o homofobii i teologii ks. prof. Dariusza Oko w „Tygodniku Powszechnym" i „Gazecie Wyborczej", w piątek zapowiedź publicznego coming outu. W sobotę wywiad na całą stronę w „Corriere della Sera", tekst w „Wyborczej", potem ujawnienie się przed kamerami, które trafiło do wszystkich serwisów telewizyjnych, a w niedzielę do włoskich gazet. Co więcej, już niebawem w Polsce i we Włoszech ukaże się książka prałata, w której, jak zapowiada, ujawni wściekłą i paranoiczną homofobię w Watykanie.
Serce homofobii bije w kongregacji
Coming out odbył się w znanej rzymskiej restauracji 59 (od numeru przy via Brunetti), gdzie kiedyś swój stolik miał Federico Fellini. Było kilkudziesięciu dziennikarzy, w tym Amerykanie, siedem kamer na statywach i aktywiści organizacji LGBT. Z Polski ekipa „Newsweeka". Atmosfera luźna i swojska.
Prałat w koloratce emocjonalne 35-minutowe wystąpienie rozpoczął: „Wyszedłem z szafy i jestem szczęśliwy". Zapewnił, że kocha swój Kościół, że wiele mu zawdzięcza, ale równocześnie mówił o „nienawiści do mniejszości seksualnych w środowiskach kościelnych". Poinformował, że serce tej homofobii bije w Kongregacji Nauki Wiary, w której przez 12 lat do soboty pracował, a „wściekłą, paranoiczną nienawiść swoich braci przeżył na własnej skórze".
Zarzucił strażnikom doktryny, że zastygli w zimnym doktrynerstwie, które nie ma nic wspólnego z Ewangelią, są irracjonalni i zamknięci na rzeczywistość. A potem poprosił „braci i siostry LGBT" o wybaczenie, bo „uczyniliśmy z was (w Kongregacji – red.) trędowatych dzisiejszych czasów, którzy proszą, by ich dotknął Jezus".