Takie liczby przytacza „Bild", powołując się na swe źródła w niemieckim MSW. Kanclerz Angela Merkel znała zapewne takie oceny w chwili, gdy udzielała wywiadu radiu Deutschlandfunk w niedzielę. Nie zawahała się jednak wyznać, że postąpiła słusznie, otwierając szeroko drzwi Niemiec dla imigrantów. – Zrobiłabym to raz jeszcze – powiedziała.
Inaczej o napływie imigrantów w tempie 8–10 tys. osób dziennie mówi premier Bawarii Horst Seehofer. – To upadek zapowiedziany – tłumaczył w bawarskiej telewizji, domagając się po raz kolejny zamknięcia granic. Prezydent Joachim Gauck nie ujmuje sprawy tak dosadnie, ale twierdzi, że przyjęcie uchodźców jest zadaniem trudniejszym od zjednoczenia Niemiec. Kosztowało ono kosmiczną sumę 1,5 bln euro, a w masowym exodusie ze wschodu na zachód państwa uczestniczyło ponad 2 mln osób.
Obywatele mają dość
Co o tym wszystkim sądzą Niemcy? – W społeczeństwie panuje wielkie wzburzenie, ale wielu obywateli nie uzewnętrznia swych negatywnych opinii, aby nie zostać uznanymi za prawicowych ekstremistów – wyjaśnia „Rz" prof. Klaus Schroeder, politolog z Wolnego Uniwersytetu w Berlinie.
Sondaże są jednak nieubłagane. Zgodnie z nimi Angela Merkel ma obecnie 54 proc. poparcia, czyli 9 pkt proc. mniej niż przed miesiącem. Za to Horsta Seehofera wspiera już 39 proc., czyli 11 pkt więcej.
Z kolei na pytanie, czy przyjazd imigrantów wzbudza lęk, 51 proc. odpowiada obecnie, że tak, a więc 13 pkt. więcej niż przed miesiącem.