Korespondencja z Brukseli
Zewnętrzne granice UE mogą być w przyszłości chronione przez wspólny europejski korpus. Konkretną propozycję w sprawie europejskiego korpusu granicznego złożyła Francja i w czwartek była ona przedmiotem dyskusji przywódców na szczycie w Brukseli. W liście wysłanym przed szczytem do stolic państw UE Paryż proponuje podejście dwuetapowe.
Na razie miałby powstać tymczasowy rezerwuar strażników granicznych, do którego każde państwo oddelegowałoby określoną liczbę, zależną od liczby ludności i poziomu zamożności. Takie kraje, jak Polska, które same mają do upilnowania długi kawałek granicy zewnętrznej UE, mogłyby zostać potraktowane ulgowo. Funkcjonariusze działaliby pod egidą Fronteksu, unijnej agencji zarządzania granicami, której mandat – w efekcie głębokiego kryzysu migracyjnego – miałby zostać znacząco rozszerzony. I byliby wysyłani do kraju, który w danym momencie podlega znaczącej presji migracyjnej i nie radzi sobie z ochroną zewnętrznych granic UE. Czas ich działania mógłby wynosić maksimum rok.
Ale, jak podkreślają Francuzi w dokumencie, do którego dotarła „Rzeczpospolita", „każde państwo członkowskie pozostałoby zarządcą swoich granic, a prośba o wsparcie byłaby jego inicjatywą". I wysłani mu do pomocy zagraniczni funkcjonariusze działaliby pod jego pełną kontrolą. To na razie. Bo ten rezerwuar tymczasowy mógłby stać się podstawą do stworzenia stałego Europejskiego Korpusu Granicznego.
W nim byliby funkcjonariusze na stałe oddelegowani do Fronteksu i wysyłani w krytyczne miejsce na granicach zewnętrznych UE decyzją Rady UE, na wniosek samego Fronteksu i Komisji Europejskiej, w porozumieniu, ale już nie na wyłączną prośbę, z państwem przeżywającym trudności.