Cameron odsłania karty

Brytyjczycy chcą gwarancji, że nigdy nie zostaną wcieleni do europejskiego superpaństwa. Polska i Niemcy są za.

Publikacja: 03.11.2015 20:03

David Cameron

David Cameron

Foto: AFP

To nie przypadek, że pierwsze warunki, na jakich chcą w przyszłości pozostać w Unii, Brytyjczycy ogłosili we wtorek w Berlinie. Angela Merkel w decydującym stopniu rozstrzygnie, czy da się je spełnić.

– Powiem całkiem szczerze: nie chcemy być częścią coraz bardziej integrującej się Unii. To właśnie jest powodem wielu napięć między Wielką Brytanią a jej europejskimi partnerami – oświadczył brytyjski minister ds. finansów George Osborne.

Unia równa dla wszystkich

Zdaniem torysów w europejskich traktach trzeba czarno na białym zapisać, że Unia składa się z dwóch kategorii krajów: tych, które mogą poświęcić swoją suwerenność na rzecz europejskiego państwa federalnego, oraz takich, które nie mają podobnych ambicji. Ale te drugie nie powinny być dyskryminowane. Przeciwnie, muszą uzyskać prawne gwarancje nie tylko zachowania równego dostępu do jednolitego rynku, ale także tego, że nie będą się musiały dokładać do ratowania krajów strefy euro, którym grozi bankructwo. Kilka miesięcy temu taki właśnie plan w sprawie Grecji forsowała Komisja Europejska. Osborne w szczególności wystąpił o mechanizm, który umożliwi zachowanie pozycji londyńskiego City jako głównego centrum finansowego Europy.

Brytyjczycy chcą także ustanowienia systemu blokującego, zgodnie z którym parlamenty krajów spoza unii walutowej mogłyby blokować przez jakiś czas przepisy grożące ich interesom, nawet jeśli w Radzie UE nie mają większości.

W zamian Osborne zapowiedział, że Wielka Brytania nie będzie blokowała starań 19 krajów strefy euro na rzecz budowy federalnych struktur. To ważne zobowiązanie, bo Londyn, jak pozostałe stolice, ma w tej sprawie prawo weta.

Merkel, która uczestniczyła w tej samej co Osborne konferencji niemieckiego przemysłu CBI w Berlinie, od razu poparła postulaty Brytyjczyków.

– Prawdę mówiąc, zjednoczona Europa już od dłuższego czasu jest związkiem krajów, które nie posuwają się w kierunku integracji w tym samym tempie – powiedziała kanclerz. – Wielka Brytania powinna pozostać w Unii. Kiedy Brytyjczycy wysuwają uzasadnione obiekcje, takie jak w sprawie poprawy konkurencyjności Europy i funkcjonowania Wspólnoty, ich postulaty są też naszymi – dodała pojednawczo.

Takie stanowisko podoba się nowym polskim władzom.

– Niemcy widzą z jednej strony konieczność utrzymania Unii dużej skali z Wielką Brytanią, a z drugiej chcą utrzymania integralności jednolitego rynku z udziałem wszystkich 28 krajów. Mamy podobne stanowisko – mówi „Rz" Konrad Szymański typowany na nowego ministra ds. europejskich. – Perspektywy przyjęcia euro przez Polskę pozostają mgliste, dlatego gwarancje dla krajów Unii, które nie przyjęły jednolitej waluty, będą przez długi czasu służyły także nam – dodaje.

Nowe regulacje miałyby zostać docelowo wpisane do europejskich traktatów, ale dopiero wtedy, gdy ich kształt będzie zmieniany, np. przy okazji przyjmowania do Unii nowego kraju. To może zająć lata. Dlatego już w grudniu David Cameron chce uzyskać od pozostałych przywódców Unii uroczystą deklarację, że przyjmują jego warunki. Ten dokument nabrałby charakteru zobowiązującego dzięki zdeponowaniu go w ONZ. W przyszłym roku brytyjski premier planuje rozpisać referendum w sprawie pozostania Zjednoczonego Królestwa we Wspólnocie.

Wcześniej, zapewne w najbliższych dniach, Brytyjczycy chcą przedstawić swoje warunki w delikatnej sprawie ograniczenia praw socjalnych imigrantów. Ale i tu polskie władze zachowują ostrożny optymizm.

– Mamy czerwone linie, nie możemy się zgodzić na dyskryminację Polaków pracujących na Wyspach. Ale w tej sprawie jesteśmy w kontakcie z torysami od wielu miesięcy, oni zdają sobie sprawę, że jeśli zostanie naruszona wolność przemieszczania się osób, to i pozostałe trzy wolności (swoboda przepływu towarów, usług i kapitału – red.), na których zależy Brytyjczykom, zostaną podane w wątpliwość – mówi Szymański.

David Lidington, brytyjski minister ds. europejskich, zapewniał kilka tygodni temu w rozmowie z „Rz": – Nie będziemy podważali zasady swobodnego przemieszczania się pracowników. Ale ta zasada nie jest bezwarunkowa. Europejskie prawo jasno stanowi, że to do rządów narodowych, a nie do Brukseli, należy ustalanie wysokości zabezpieczeń socjalnych dla imigrantów.

Premier może przegrać referendum

Konrad Szymański zwraca uwagę, że w brytyjskim systemie wypłata pomocy z budżetu państwa nie jest uzależniona od tego, czy ktoś płaci składki. Dlatego dość łatwo można zmieniać subwencje. Ale jeśli takie cięcia obejmą wszystkich mieszkańców kraju, niezależnie od tego, czy są rodzimymi Brytyjczykami, czy też przyjechali z innych krajów Unii, Polska nie będzie miała na to wpływu.

– W Wielkiej Brytanii prawo nie działa wstecz. Oczywiście można zmieniać przepisy, choćby podatkowe, ale te zmiany będą obowiązywać dopiero od dnia ogłoszenia. I będą dotyczyć wszystkich w równym stopniu – mówił naszej gazecie minister Lidington.

Na początku tego roku Cameron próbował forsować zmiany dyskryminujące imigrantów, w tym wypłatę świadczeń socjalnych dopiero po czterech latach od osiedlenia się na Wyspach. Takiemu rozwiązaniu ostro sprzeciwiła się jednak Merkel.

Cameron musi pilnie znaleźć sposób na ograniczenie napływu imigrantów, bo przegra referendum. Od czerwca udział zwolenników integracji spadł z 61 do 52 proc., podczas gdy przeciwników wzrósł z 27 do 34 proc. Brytyjczycy są przerażeni masowym napływem uchodźców do Unii, a emigrantów ekonomicznych do ich własnego kraju. Tylko w ub.r. przybyło ich na Wyspy o ponad 300 tys. więcej, niż z niej wyjechało.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1167
Świat
Ilu rosyjskich żołnierzy zginęło w 2024 roku? Rekordowe dane
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1166
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1165
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1164
Materiał Promocyjny
Lenovo i Motorola dalej rosną na polskim rynku