To nie przypadek, że pierwsze warunki, na jakich chcą w przyszłości pozostać w Unii, Brytyjczycy ogłosili we wtorek w Berlinie. Angela Merkel w decydującym stopniu rozstrzygnie, czy da się je spełnić.
– Powiem całkiem szczerze: nie chcemy być częścią coraz bardziej integrującej się Unii. To właśnie jest powodem wielu napięć między Wielką Brytanią a jej europejskimi partnerami – oświadczył brytyjski minister ds. finansów George Osborne.
Unia równa dla wszystkich
Zdaniem torysów w europejskich traktach trzeba czarno na białym zapisać, że Unia składa się z dwóch kategorii krajów: tych, które mogą poświęcić swoją suwerenność na rzecz europejskiego państwa federalnego, oraz takich, które nie mają podobnych ambicji. Ale te drugie nie powinny być dyskryminowane. Przeciwnie, muszą uzyskać prawne gwarancje nie tylko zachowania równego dostępu do jednolitego rynku, ale także tego, że nie będą się musiały dokładać do ratowania krajów strefy euro, którym grozi bankructwo. Kilka miesięcy temu taki właśnie plan w sprawie Grecji forsowała Komisja Europejska. Osborne w szczególności wystąpił o mechanizm, który umożliwi zachowanie pozycji londyńskiego City jako głównego centrum finansowego Europy.
Brytyjczycy chcą także ustanowienia systemu blokującego, zgodnie z którym parlamenty krajów spoza unii walutowej mogłyby blokować przez jakiś czas przepisy grożące ich interesom, nawet jeśli w Radzie UE nie mają większości.
W zamian Osborne zapowiedział, że Wielka Brytania nie będzie blokowała starań 19 krajów strefy euro na rzecz budowy federalnych struktur. To ważne zobowiązanie, bo Londyn, jak pozostałe stolice, ma w tej sprawie prawo weta.