Do Donalda Trumpa, miliardera, przedsiębiorcy i showmana w jednej osobie, dołączył w prawyborczych sondażach emerytowany neurochirurg i polityczny aktywista Ben Carson.
Po trzeciej debacie telewizyjnej kandydatów obaj panowie mają w sondażu NBC News po 26 proc. poparcia republikańskiego elektoratu. Oznacza to, że ponad połowa prawicowych wyborców skłonna by była wybrać kandydata spoza dotychczasowego układu politycznego. Trump i Carson kumulują na sobie większość głosów niezadowolonego elektoratu, który krytycznie ocenia funkcjonowanie rządu w Waszyngtonie.
Czytaj więcej: Ben Carson - dłonie, które nie uleczą Ameryki
Inni kandydaci, uważani jeszcze niedawno za stuprocentowych faworytów, zajmują dalsze miejsca. Trzeci na liście z 17 proc. poparcia znalazł się senator z Teksasu Ted Cruz, uważany za jednego ze zwycięzców ostatniej debaty telewizyjnej. Inny senator, tym razem z Florydy, Marco Rubio ma 9 proc. poparcia, a Jeb Bush – jedynie 5 proc. Była szefowa HP i jedyna kobieta w tym towarzystwie Carly Fiorina cieszy się 4-procentowym poparciem. Zaskoczeniem są tu słabe wyniki brata i syna byłych prezydentów – Jeba Busha, który we wszystkich debatach, nie tylko w tej ostatniej, wypadał źle.
Skok Carsona w sondażach był tak nieoczekiwany, że Trump bezpardonowo zaatakował swojego przeciwnika, wypominając mu między innymi przynależność do Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego, odłamu dalekiego od protestanckiego mainstreamu, i zaczął dezawuować wyniki sondaży. W ataku tym komentatorzy dostrzegli wiele analogii do wydarzeń sprzed czterech lat, kiedy w podobny sposób republikańscy konkurenci usiłowali utrącić kandydaturę b. gubernatora Massachusetts Mitta Romneya, który z kolei jest mormonem.