– Ani razu nie wspominałem w rozmowie z „Financial Times" o Eurowizji, nie mówiłem też o możliwości wyrzucenia Polski z Europejskiej Unii Nadawców (EBU). Nie jesteśmy na tym etapie – zapewnia „Rz" Jean-Paul Philippot, prezes organizacji zrzeszających publiczne telewizje i radia z 56 krajów Europy, Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej.
Członkostwo w EBU to rzecz dla Polski kluczowa. Bez niej TVP i Polskie Radio nie mogłyby korzystać z darmowej wymiany programów wysokiej jakości. EBU jest też organizatorem Eurowizji, programu, który co roku ogląda nawet 180 mln widzów na całym kontynencie.
– Polska jest tym krajem EBU, który udostępnia i wykorzystuje najwięcej najlepszych nagrań muzycznych, najbardziej prestiżowych koncertów. Na tym bazuje Dwójka – mówi „Rz" Andrzej Siezieniewski, do niedawna prezes Polskiego Radia i członek zarządu EBU.
Gdyby nasz kraj przestał być członkiem EBU, musiałby za te nagrania słono płacić: w praktyce nie byłyby przez media publiczne emitowane.
Skandal wywołał „Financial Times", opierając się na rzekomej wypowiedzi Philippota. Gazeta rozpoczęła swój artykuł groźnie: „Polscy nadawcy ryzykują wyrzucenie z EBU i dodatkowo mogą zostać upokorzeni wyrzuceniem z Eurowizji. Taka byłaby kolejna konsekwencja przyjęcia kontrowersyjnej ustawy medialnej".