Korespondencja z Brukseli
Frans Timmermans, pierwszy wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej, przedstawił w środę na cotygodniowym spotkaniu komisarzy raport o dialogu z Polską w ramach tzw. mechanizmu ochrony praworządności. Nie było to sprawozdanie pozytywne.
Według nieoficjalnych informacji Holender miał narzekać na brak kontaktów w ostatnich dniach i okazywać brak wiary w polskie deklaracje. We wtorek doszło co prawda do rozmowy telefonicznej z Beatą Szydło, z jej inicjatywy, ale znów komisarz usłyszał tylko ogólniki. Nie skłoniło go to do zakończenia procedury ochrony praworządności, która została rozpoczęta 13 stycznia. Wręcz przeciwnie, uznał, że jeśli do poniedziałku, a więc zaledwie w ciągu czterech dni (w tym weekend), rząd polski nie udowodni znaczącego postępu w sprawie Trybunału, to Komisja Europejska powinna przyjąć krytyczną opinię o sytuacji w Polsce, co jest kolejnym etapem procedury.
– Wiceprzewodniczący Timmermans dostał od nas mandat do rozmów z polskim rządem w najbliższych dniach. Jeśli nie nastąpi znaczący postęp, to opinia zostanie zaakceptowana – powiedziała „Rzeczpospolitej" Kristalina Georgijewa, wiceprzewodnicząca KE. – Oczywiście jesteśmy bardzo zainteresowani tym, żeby dialog doprowadził do wdrożenia przez Polskę zaleceń Komisji Weneckiej i Komisji Europejskiej – dodała.
Timmermans wyśle tę opinię do Warszawy i da rządowi dwa tygodnie na odpowiedź. Jeśli Polska naprawi sytuację, to procedura się zakończy. Jeśli nie, to KE formalnie zarekomenduje, co rząd powinien zrobić. Jeśli i to nie przyniesie rezultatu, to KE może wystąpić z wnioskiem do unijnej Rady o zawieszenie prawa głosu Polski w UE. Rada decyduje o tym jednomyślnie, z wyłączeniem zainteresowanego kraju. To jednak opcja ostateczna, której nie chce nikt.