Po 55 latach przygotowań, nim przedstawiciele 14 prawosławnych Cerkwi świata zjechali się na Kretę, już cztery z nich oświadczyły, że w ogóle się tam nie wybierają.
Patriarchowie się spierają, jakiego kalendarza używać (juliańskiego czy gregoriańskiego), czy wolno udzielać ślubu parom religijnie mieszanym (prawosławnym i nieprawosławnym) oraz czy katolicy są jeszcze heretykami czy już „chrześcijańskimi braćmi". Ale w tle widać nieustającą rywalizację patriarchatu Konstantynopola z moskiewskim – za którym stoi Kreml. Wszystko to w walce o rząd dusz na Ukrainie.
Globalna alternatywa
– Prawosławie powinno stać się globalną alternatywą tak poważną, by jego głos ważył w sprawach politycznych i ekonomicznych (na całym świecie) – powiedział „Rz" ojciec Wsiewołod Czaplin z patriarchatu moskiewskiego o ideach, którymi kierują się rosyjscy krytycy soboru.
– A to oznacza, że prawosławie powinno występować samodzielnie, a nie wchodzić w jakieś struktury, przede wszystkim ekumeniczne – dodał Czaplin.
Niechęć do ruchu ekumenicznego, utożsamianego z unią z Kościołem katolickim, jest bardzo silna w rosyjskiej Cerkwi. A poza nią – w Cerkwiach tradycyjnie z nią związanych: gruzińskiej, bułgarskiej czy serbskiej.