Reklama

USA: republikanie słabną przez Trumpa

Rozłam z powodu Trumpa może ich kosztować utratę miejsc w Kongresie.

Aktualizacja: 17.10.2016 22:19 Publikacja: 16.10.2016 19:40

Donald Trump

Donald Trump

Foto: AFP

Relacja z Nowego Jorku

Rosnące niezadowolenie z poczynań Donalda Trumpa sprawia, że w Partii Republikańskiej pogłębiają się podziały. Partia nie ma jednolitej strategii, a skorzystać mogą na tym tylko demokraci, na czele z ich kandydatką do fotela prezydenckiego Hillary Clinton.

Kiedy na światło dzienne wyszły nagrania z 2005 r., na których Donald Trump w wulgarny sposób mówi o kobietach, a kilka dni później osiem kobiet oświadczyło, że było przez niego napastowanych, dziesiątki republikańskich polityków, w tym m.in. najważniejszy republikanin w Kongresie, przewodniczący Izby Reprezentantów Paul Ryan oraz wpływowy senator John McCain z Arizony, oficjalnie odwróciły się od republikańskiego kandydata, pogłębiając rozłam w partii. – Zmierzamy ku samodestrukcji. Mam nadzieję, że znajdzie się grupa konserwatywnych i umiarkowanych wyborców, którzy okażą się na tyle racjonalni, aby odbudować naszą partię – stwierdził Al Hoffman, były przewodniczący Krajowego Komitetu Partii Republikańskiej (RNC).

Obecny przewodniczący RNC jest bezradny. Jak podają osoby z jego otoczenia, jest głęboko wstrząśnięty doniesieniami o Trumpie i podziałami w partii, które zaprzepaszczają lata pracy nad scalaniem oraz rozwojem organizacji. Oficjalnie jednak pozostaje lojalny w stosunku do kandydata, czym ściąga na siebie krytykę sponsorów Partii Republikańskiej. Ci uważają, że liderzy ugrupowana powinni byli się zdystansować od jego kandydatury, nim jeszcze światło dzienne ujrzało kompromitujące nagranie. – RNC powinien był już dawno odciąć się od Trumpa, a Reince powinien zostać zwolniony oraz zastąpiony kimś bardziej kompetentnym i posiadającym zdolności przywódcze – powiedział William Oberndorf, inwestor z Kalifornii, który od 2012 r. wpłacił 3 miliony dolarów na republikanów.

Wielu darczyńców przestało wypisywać czeki z dotacjami, a niektórzy zapowiedzieli, że nie będą głosować na kandydata własnego ugrupowania. Wśród tych ostatnich są dwaj główni donatorzy: miliarder Julian Robertson (w ostatnich czterech latach przeznaczył 5 milionów dolarów na partię) oraz Jeffrey Yass, inwestor z Pensylwanii (przekazał 3 miliony dolarów). Obaj oznajmili, że popierają teraz libertariańskiego kandydata na prezydenta Gary'ego Johnsona, byłego gubernatora Nowego Meksyku.

Reklama
Reklama

Ani darczyńcy, ani władze partii, nie mogą jednak w żaden sposób wpłynąć na zachowanie miliardera Trumpa, który w przeważającej mierze sam finansuje swoją kampanię i dzięki temu czuje się niezależny. Republikanie nie mają też jednolitej strategii na uratowanie partii od zniszczeń, jakich dokonuje Trump. Niektórzy nawołują do zdystansowania się od kandydata, wielu uważa, że partia nie ma wyboru, a jego zupełna ekskomunika będzie katastrofalna w skutkach, jeśli chodzi o republikanów ubiegających się o stanowiska w Izbie Reprezentantów oraz Senacie.

Gdy oni przegrają wybory, to republikanie stracą większość w Kongresie.

Jeszcze inni już pogodzili się z tym, że partia nie będzie miała swojego kandydata w Białym Domu przez następne cztery lata i szykują reklamy, w których proszą wyborców, aby głosowali na Hillary Clinton w wyborach prezydenckich, ale nie rezygnowali z popierania republikańskich kandydatów w wyborach do Senatu oraz Izby Reprezentantów.

Sam Trump niewiele zrobił, by załagodzić konflikt. Publicznie zbeształ Johna McCaina oraz Paula Ryana za to, że oświadczyli, iż nie będą na niego głosować, a w jednej z wypowiedzi zasugerował nawet, że będzie działał sam, według swoich zasad. „Dobrze, że zdjęto ze mnie kajdany i teraz mogę walczyć o Amerykę tak, jak mi się podoba" – napisał Trump na Twitterze.

Konsternacja i brak jednomyślności wśród liderów partii może zdemoralizować wyborców sprawiając, że np. zwolennicy Trumpa nie zagłosują na tych kandydatów republikańskich, którzy się od niego odwrócili. Jednocześnie normalni wyborcy republikańscy, mogą ukarać tych kandydatów do Kongresu, którzy popierają Trumpa albo nie opowiedzieli się przeciwko jego kandydaturze. Partyjny chaos najbardziej może zaszkodzić republikanom w tzw. swing states, w których walczą z demokratami o miejsca w Senacie i Izbie Reprezentantów, a nawet w stanach typowo republikańskich. Tam wyborcy stoją przed dylematem: odwrócić się od partii czy stanąć po stronie kandydata, którego nie akceptuje większość wyborców głównego nurtu. Republikanie szczególnie martwią się o prawicowych, wykształconych wyborców, którzy zazwyczaj głosują na ich kandydatów, ale w tych wyborach nie popierają Trumpa. Szacuje się, że stanowią oni od 25 do 33 procent wyborców. – Na pewno nie zagłosują na Trumpa, ale jeżeli w ogóle nie pójdą głosować to skutki będą katastrofalne dla nas – ocenił jeden ze strategów republikańskich.

Na bałaganie w Partii Republikańskiej skorzystać mogą tylko demokraci, szczególnie w takich stanach, jak Pensylwania i Karolina Północna, Missouri, Arizona, Georgia, Kansas, Wirginia czy Kolorado. W wielu tych miejscach Hillary Clinton cieszy się bardzo dużym poparciem.

Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1300
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1299
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1298
Świat
Podcast „Rzecz o geopolityce”: Rosja na gospodarczej krawędzi? Koreański chaos
Świat
Wojna Rosji z Ukrainą. Dzień 1297
Reklama
Reklama