Sondaże te i rankingi, publikowane rok przed wyborami prezydenckimi i trzy miesiące przed pierwszym głosowaniem w prawyborach, stanową dosyć alarmujące przewidywania dla Joe Bidena, na którego po cichu liczył establishment Partii Demokratycznej. Nadal prowadzi on w wielu ogólnokrajowych sondażach, ale te, które przewidują jego słabą pozycję np. w Iowa, są poważnym wyzwaniem. „Sondaż ten pokazuje dynamikę wyścigu prezydenckiego oraz siły, które stanowią o kierunku Partii Demokratycznej. W tych wczesnych etapach kampanii były wiceprezydent znalazł się między ekspansywnym populizmem Warren i Sandersa z jednej strony i apelami o zmiany pokoleniowe Buttigiega z drugiej” – dodaje „New York Times”.
Tak naprawdę żaden z kandydatów nie ma wygranej w kieszeni. Warto jednak zauważyć, że najwięcej uwagi zyskują kandydaci obiecujący zmienić obecnie panujący układ polityczny i ekonomiczny kraju.
Niektórzy wręcz swoją osobą zapowiadają zmiany, jakich fotel prezydencki do tej pory nie widział. Elizabeth Warren byłaby pierwszą kobietą prezydentem, a Pete Buttigieg – pierwszym przywódcą USA o homoseksualnej orientacji. To może się jednak okazać przeszkodą w Iowa, gdzie – jak donoszą analitycy polityczni – część demokratycznych wyborców uważa, że Donalda Trumpa może pokonać tylko biały heteroseksualny mężczyzna.
Senator Warren jednak bardzo dobrze sobie radzi w zbiórce pieniędzy, w sumie uzyskując 49,9 miliona dolarów na kampanię. Wyprzedza ją tylko Bernie Sanders, na którego konto wpłynęło do tej pory 61,5 mln dol. Natomiast Biden w trzecim kwartale zebrał 6 mln mniej niż w drugim, stąd – mimo że wcześniej się przed tym bronił – zdecydował się skorzystać z pomocy komitetu akcji politycznej tzw. Super PAC, który może przyjmować duże donacje. – Ci, którzy poświęcają się dla pokonania Donalda Trumpa, organizują się, jak tylko pozwala im na to prawo, by zakończyć tę katastrofalną prezydenturę – tłumaczy Biden.
Republikańscy wyborcy też będą mieli twardy orzech do zgryzienia w prawyborach. Oprócz Trumpa o nominację partii ubiegają się jeszcze 59-letni Mark Sanford (były kongresmen i gubernator Karoliny Południowej, który popierał Trumpa w 2016, ale teraz stał się jednym z jego największych republikańskich krytyków); 57-letni Joe Walsh, konserwatywny dziennikarz radiowy i kongresmen z Illinois, oraz 74-letni William Weld, były gubernator Massachusetts, który w 2016 r. ubiegał się o stanowisko wiceprezydenta z linii Partii Libertariańskiej. O kontrkandydatach Trumpa jednak nie słychać tak dużo, jak o licznych demokratach.
Mimo lawiny krytyki pod adresem obecnego prezydenta, pojawiają się badania opinii publicznej, które przewidują, że ostatecznie wybory prezydenckie wygra właśnie on. Wspomniany wcześniej sondaż USA Today/Suffolk University wskazuje, że jeżeli wybory odbyłyby się dzisiaj, to na obecnego prezydenta zagłosowałoby 41 proc. wyborców, a na jeszcze nieokreślonego nominata Partii Demokratycznej – 39 proc. Moody’s Analytics tłumaczy, że szanse Trumpa na wygraną zależą od sytuacji gospodarczej, a w szczególności nastrojów konsumenckich i tego, jak wyborcy postrzegają swoją sytuację finansową. „Jeżeli sytuacja gospodarcza utrzyma się na takim poziomie jak teraz, to prezydent z łatwością wygra wybory w 2020” – przewidują trzy różne modele ekonomiczne Moody’s Analytics, które sprawdziły się we wszystkich wyborach od 1980 – oprócz 2016 roku.