Sądy wydają kuriozalne wyroki uniewinniające dręczycieli, a policja, prokuratorzy i władze samorządowe często nie wiedzą, jakie mają obowiązki.
Nowe przepisy
To był rzadki przypadek, gdy posłowie PO, PiS i SLD pojawili się razem na tej samej demonstracji pod Sejmem. Gdy latem ubiegłego roku uchwalano przepisy zakazujące handlu zwierzętami na targowiskach, a gminom dające nowe uprawnienia do ochrony zwierzaków, przedstawiciele wszystkich partii wyszli do demonstrujących na Wiejskiej obrońców praw czworonogów i wyjątkowo zgodnie przyznali im rację. Potem wrócili na salę obrad i niemal jednogłośnie uchwalili zmiany w ustawie.
Media chętnie nagłośniły malowniczą demonstrację (z udziałem psów i kotów), jak i nowelizację ustawy. Zdawałoby się, że powszechna stała się wiedza o zakazie trzymania psów na krótkim łańcuchu czy o szybkim postępowaniu gmin w sprawie odbierania zwierząt dręczycielom.
Nieumyślny rzut psem
Niestety, duch ustawy nie dotarł do sędziów. Kilka tygodni temu cała Polska dowiedziała się o uniewinnieniu mężczyzny, który wyrzucił psa z drugiego piętra bloku. Sąd we Wschowie, który wydał ten wyrok, stwierdził, że gdyby sprawca wyrzucił zwierzę z dziesiątego piętra albo je dusił, bił lub ciął ostrym narzędziem – wówczas byłoby to znęcanie się. Sędzia Marcin Noskowski przyznał, że takie zachowanie jest naganne moralnie. Mimo to uznał sprawcę za niewinnego.
W sprawach o znęcanie się nad zwierzętami dręczyciele często są uniewinniani