Zainteresowanie mikroinstalacjami, czyli małymi panelami słonecznymi czy wiatrakami, które może zamontować każdy, jest duże. Tym bardziej że można nie tylko produkować prąd na własne potrzeby, ale i odsprzedawać nadwyżkę energii. Z tym że osoby zainteresowane takimi rozwiązaniami boją się, że mimo coraz korzystniejszych przepisów ich instalacja może nie zostać podłączona do sieci energetycznej.
Takie obawy biorą się stąd, że w nowej ustawie o odnawialnych źródłach energii (OZE), która weszła w życie 4 maja, nie ma żadnej gwarancji, że panele słoneczne czy mały wiatrak zostanie włączony do sieci przesyłowej, by właściciel mógł na preferencyjnych warunkach odsprzedawać nadwyżkę wyprodukowanego prądu.
Agnieszka Koniewicz, radca prawny z kancelarii Linklaters, zwraca uwagę, że art. 1 ust. 3 ustawy o OZE w sprawie przyłączenia instalacji odnawialnego źródła energii do sieci odsyła do przepisów prawa energetycznego.
– Prawo energetyczne w tym zakresie wskazuje, że wszystkie instalacje odnawialnych źródeł energii mają pierwszeństwo przed konwencjonalnymi źródłami. Czyli ustawodawca, wprowadzając przepisy o OZE, nie wyłączył prawa pierwszeństwa także dla mikroinstalacji – mówi Agnieszka Koniewicz.
To oznacza, że jeżeli ktoś będzie miał mały wiatrak czy panele słoneczne, to przedsiębiorstwo dystrybuujące energię ma w pierwszej kolejności podłączyć do sieci taką instalację, a nie np. elektrownię węglową. Jeżeli stanie się inaczej, to taki dystrybutor musi wyjaśnić prezesowi Urzędu Regulacji Energetyki, dlaczego tak postąpił.