Pani Halina od kilku lat jest na emeryturze. Ma telewizor i radio. Abonament opłacała regularnie. Przestała, gdy politycy Platformy zapowiedzieli, że zwolnią z tego obowiązku emerytów i rencistów. – Kiedy jednak dostałam monit, uregulowałam zaległości – mówi. Płaci, bo nie chce łamać przepisów.
PO jeszcze podczas kampanii wyborczej obiecała, że zniesie obowiązkową opłatę za korzystanie z radia i telewizora. – Abonament jest ciężarem archaicznym – powtórzył na początku marca premier Donald Tusk.
Wkrótce Sejm zajmie się nowelizacją ustawy, która ma zdjąć przymus opłaty z emerytów i rencistów trwale niezdolnych do pracy. Ale to tylko wstęp. W 2009 roku abonament ma przejść do historii. – Taka forma finansowania telewizji to przeżytek. Ludzie korzystają z platform i sieci cyfrowych, za które płacą. Wiele osób nie rozumie, dlaczego ma dodatkowo płacić abonament. Dla nich to rodzaj ekstrapodatku – twierdzi Iwona Śledzińska-Katarasińska, szefowa Sejmowej Komisji Kultury i Środków Przekazu.
Przekonuje, że w Polsce brak czytelnych kryteriów podziału wpływów z abonamentu. – W Wielkiej Brytanii na przykład BBC rozlicza się przed parlamentem. Tymczasem my nie wiemy, w jaki sposób pożytkowane są nasze pieniądze – czy idą na produkcję spektakli teatralnych, czy może na wysokie odprawy? – pyta Śledzińska-Katarasińska.
Według PO abonament mógłby zostać zastąpiony przez Fundusz Misji Publicznej finansowany dzięki procentowym odpisom z budżetu. Zarządzałaby nim Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji. Z tej puli można by opłacać na przykład programy dla dzieci czy koncerty muzyki poważnej. Jednym słowem przedsięwzięcia, które trudno sfinansować z reklam. Ale to tylko jeden z projektów.