Mychajło ma 110 lat i waży 130 kilogramów. Młodszy o trzydzieści lat Iwan waży pół tony. Te dwa dzwony z nieistniejącej już cerkwi greckokatolickiej (unickiej) w bieszczadzkich Lutowiskach przeleżały schowane w ziemi blisko 50 lat. Odkopano je w czerwcu 1999 roku.
Mieszkańcy i samorząd Lutowisk chcą przekazać je wiernym w Dudczanach w obwodzie chersońskim na Ukrainie. Żyją tam jeszcze byli mieszkańcy wsi, których wysiedlono w 1951 roku, oraz ich potomkowie. Wierni z Dudczan, którzy odwiedzili Lutowiska, mówili, że chcą wypełnić testament przodków i fundatorów dzwonów, by tak jak przed laty Mychajło i Iwan znów wzywali ich na nabożeństwa.
Ministerstwo domaga się od Ukraińców rekompensaty za przekazanie dzwonów
Ale w tej sprawie nie mogą się porozumieć ministerstwa kultury Polski i Ukrainy. Dzwony Mychajło i Iwan były nawet tematem rozmów premierów i prezydentów obu krajów.
Polskie ministerstwo domaga się rekompensaty za przekazanie dzwonów. W Biurze Pełnomocnika Rządu ds. Polskiego Dziedzictwa Kulturowego za Granicą tłumaczą, że są przedmiotem rewindykacji i Ukraińcy muszą dać w zamian jakieś polskie pamiątki lub dzieła sztuki pozostawione na Wschodzie. Dyrektor departamentu Jacek Miler przypomina, że strona ukraińska zgodziła się na rekompensaty, jeszcze zanim udało się odnaleźć dzwony. Najpierw proponowano Ukraińcom, by w zamian dali nam obraz Jacka Malczewskiego lub rzeźby Cypriana Godebskiego, później – pamiątki militarne po żołnierzach września 1939 roku. – Kolejne nasze propozycje nie spotkały się z aprobatą strony ukraińskiej. Chcemy te dzwony przekazać jak najszybciej, ale musimy dostać coś w zamian – podkreśla Jacek Miler.