Jest w tym z pewnością dużo racji, ale nie powinno być żadnych wątpliwości, że istnieje także inna ważna przyczyna naszych rozczarowań. Przyczyną tą jest brak przekonywającego modelu modernizacji państwa. Nie nadążamy za przemianami, którym podlega dzisiejszy świat – dynamika tego procesu odkrywa z całą bezwzględnością nasze zupełne nieprzygotowanie do podejmowania wyzwań – właśnie teraz decydujących o tym, jaki będzie nasz polski los za 10 i 20 lat.
Po pierwsze, potrzebny jest nam ponadsektorowy model rozwoju. Żadna modernizacyjna reforma wprowadzona w jednym tylko sektorze życia publicznego, bez osadzenia jej w szerokim kontekście polityki całego państwa, nie przyniesie oczekiwanych rezultatów. Proponowane od lat przez poszczególnych ministrów reformy są z reguły odbierane jako nieprzekonywające i wywołują gwałtowny, często nieracjonalny sprzeciw.Przykładem mogą być zapowiedziane ostatnio zmiany w systemie szkolnictwa wyższego i nauki – wiele z nich jest absolutnie niezbędnych, ale brak wiarygodnego politycznego wskazania na miejsce tego sektora w modelu rozwoju kraju wywołuje przesadnie złośliwe reakcjei skojarzenia ze zmianą kierunku mieszania herbaty bez dosypywania cukru.Czyż nie jest zastanawiające, że nikt u nas od lat w odpowiedzialny sposób nie zajął się na kanwie programu budowy autostrad (skądinąd zupełnie nieudanego) rozpatrzeniem dylematu rozwojowego pod nazwą „autostrada czy infostrada”? Może warto byłoby przeliczyć, ile kilometrów planowanych autostrad należałoby zastąpić tańszymi drogami szybkiego ruchu, aby za zaoszczędzone środki można było zapewnić wszystkim mieszkańcom kraju dostęp do szerokopasmowego Internetu?
Wynik takiej analizy byłby zdumiewający – czas wreszcie zacząć takie ponadsektorowe analizy. Tylko kto miałby to zrobić – w kraju, w którym za normalne uznaje się nieistnienie jakiegokolwiek narodowego centrum studiów strategicznych?!
Po drugie, potrzebna nam jest krytyczna refleksja nad dominującym modelem kultury. Nie miejmy złudzeń – milczące przyzwolenie na narastający rozdział pomiędzy kulturą masową, prostacką pseudohumanistyką i agresywną, często powierzchowną i nieobiektywną publicystyką polityczną z jednej strony, a współczesnym światem nauk ścisłych i przyrodniczych z drugiej – jest poważnym zagrożeniem dla rozwoju.
Efektem tego jest, że w opiniotwórczych kręgach towarzyskich nieznajomość ostatnich wyczynów któregoś z niezasłużenie popularnych polityków, brak zdania w sprawie ostatniego konkursu piosenki europejskiej bądź brak zainteresowania buddyzmem w wersji zen jawi się jako niezmywalna hańba, podczas gdy nierozumienie znaczenia terminów takich jak nanotechnologia czy genomika budzi aprobujące uśmiechy.