Rzędy niewysokich kamienic wzdłuż głównej ulicy, kościół, kilka tonących w zieleni skwerków. Na ławeczkach kilku mężczyzn pociąga z butelek. Na schodach domów starsi ludzie łapią ostatnie promienie zachodzącego słońca.
Leżący koło Torunia 12-tysięczny Aleksandrów Kujawski to miasteczko jakich wiele. Tydzień temu stało się obiektem zainteresowania opiniotwórczej niemieckiej gazety „Süddeutsche Zeitung”.
Wszystko za sprawą niewielkiego obelisku stojącego w bocznej uliczce. Na głazie napis w dwóch językach: „Ku pamięci niewinnych ofiar niemieckich, które w 1945 roku straciły życie w młynie parowym oraz innych częściach miasta. Pokój z wami”.
Pomnik upamiętnia mord, którego Polacy dopuścili się po zakończeniu drugiej wojny światowej. W Aleksandrowie był wówczas obóz dla Niemców. Trafili do niego ludzie, którzy mieszkali tam od pokoleń. Porządku pilnowali milicjanci, których rekrutowano spośród miejscowych. Niemców zagnali do starego młyna. Ilu? Dziś trudno oszacować ich liczbę. Nie wiadomo również, ilu zginęło. Część historyków twierdzi, że 60 – 70, inni mówią o przeszło 100 ofiarach. Ci, którzy przeżyli, opowiadali, że zabijano ludzi kijami, kolbami karabinów.
– To, co wydarzyło się w młynie, przez lata było w miasteczku publiczną tajemnicą. Wszyscy wiedzieli, ale woleli nie mówić. Kiedyś napisałem o tym artykuł. Ktoś podszedł do mnie na ulicy i zapytał, czy się nie boję – wspomina Andrzej Cieśla, burmistrz Aleksandrowa Kujawskiego.