Stawka w tegorocznym głosowaniu jest bardzo wysoka, ponieważ Partia Demokratyczna może dostać od wyborców największe lanie od 1994 roku. Jeśli tak się stanie, obóz Baracka Obamy straci kontrolę nad Izbą Reprezentantów, a być może również nad Senatem. Republikanie nie mają jednak gwarancji wygranej. Obie strony dwoją się więc i troją, by zdobyć głosy wyborców.
[srodtytul]Korporacje liczą na wpływy[/srodtytul]
Koszty tegorocznej kampanii liczone są już w miliardach dolarów. Ustanowiony cztery lata temu rekord wydatków – 3 miliardy dolarów, w tym roku z pewnością zostanie pobity. Według szacunków organizacji pozarządowych demokraci i republikanie wydadzą na walkę o głosy 4, a może nawet ponad 5 miliardów dolarów, a więc pięć razy więcej niż na kampanię podczas ostatnich wyborów prezydenckich.
– Rekordowe kwoty wynikają z tego, że to pierwszy rok, w którym nie obowiązują ograniczenia dotyczące wpłat na rzecz partii politycznych – zauważa Craig Holman z Public Citizen, organizacji monitorującej wydatki na kampanię. Owe limity zniósł kontrowersyjny wyrok Sądu Najwyższego, który w styczniu umożliwił anonimowe wpłaty na konta partii politycznych i wspieranie polityków przez różnego rodzaju korporacje i stowarzyszenia.
Dzięki temu republikanie zebrali w zeszłym miesiącu sześć razy więcej pieniędzy niż demokraci. Analitycy Public Citizen szacują, że w październiku mogą uzbierać nawet dziesięciokrotnie więcej niż ich konkurenci.