W Parlamencie Europejskim rozpatrywano wczoraj petycję Kampanii przeciw Homofobii. Skarży się ona na polskie urzędy stanu cywilnego. Nie chcą one wydawać zaświadczeń o stanie wolnym osobom, które pragną zawrzeć legalny związek jednopłciowy poza Polską.
Interesant musi bowiem wypełnić formularz, w którym należy wpisać, w jakim celu pobiera się zaświadczenie oraz nazwisko przyszłego małżonka/partnera.
– Jeśli Tomek Kowalski wpisze nazwisko Brian Johnson, to zaświadczenia nie dostanie. Jeśli natomiast wpisze imię Pat, to wtedy dostanie. Bo Pat może być i mężczyzną, i kobietą – wyjaśnia Greg Czarnecki, członek zarządu KPH, który prezentował petycję w Brukseli.
Przedstawiciel Komisji Europejskiej przyznał, że praktyczne skutki przepisu mogą naruszać dyrektywę o swobodzie przepływu osób i osiedlania. Prawnik KE zapowiedział, że poprosi polskie władze o wyjaśnienia.
Eurodeputowani zwracali wczoraj uwagę na absurdalność polskiego przepisu. – W moim kraju nikt nie pyta, po co taki dokument – mówił Hiszpan Miguel Angel Martinez. – Zadaniem urzędnika jest tylko wpisanie prawdy: czy osoba jest w związku małżeńskim czy nie.