Cud na poczcie: oddała swój etat podwładnej

Anna mogła zachować etat. Oddała podwładnej, która ma rok do emerytury

Publikacja: 01.03.2011 19:49

Anna Burchart (z prawej) zrezygnowała z pracy, by Maria Łepak nie została bez środków do życia

Anna Burchart (z prawej) zrezygnowała z pracy, by Maria Łepak nie została bez środków do życia

Foto: Fotorzepa, Roman Bosiacki

Red

Burza czarnych loków i uśmiech. To pierwsze rzuca się w oczy, gdy Anna Burchart otwiera drzwi do swego mieszkania w bloku na jednym z osiedli w Tucholi (Kujawsko-Pomorskie). W trakcie rozmowy uśmiech prawie nie schodzi jej z ust. Choć decyzja, którą podjęła, przyjemna dla niej być nie mogła. – Wierzę, że to dobro do mnie wróci – tłumaczy. Oczywiście z uśmiechem.

 

 

Anna ma 31 lat i ukończone studia z zarządzania zasobami ludzkimi. Od sześciu lat pracowała w Poczcie Polskiej. 14 miesięcy temu dostała szansę na awans. Bez wahania porzuciła posadę urzędniczki w Tucholi na rzecz pracy naczelnika poczty w oddalonych o 25 km Śliwicach. – Ucieszyłam się, że będę mogła oderwać się od okienka, że jest szansa na rozwój – wspomina.

Awans wiązał się z dojazdami. – Ostatnia premia nie wystarczyła na benzynę – przyznaje. – Ale praca mi się podobała.

Wszystko prysnęło, gdy odebrała telefon z centrali. – Dowiedziałam się, że urząd w Śliwicach będzie filią i zostanie w nim jeden etat – opowiada Anna. – Domagano się, bym od razu powiedziała, komu przypadnie.

W większości urzędów naczelnicy decydują, że to oni zostają w filiach na jedynym etacie.

Wiadomość o likwidacji placówki była ciosem dla pracowników. Maria Łepak, podwładna Anny, która w Poczcie Polskiej pracuje od 1977 r., a w Śliwicach od 30 lat, miała łzy w oczach. – Wiedziałam, że zostanę bez środków do życia – opowiada. – Do uzyskania świadczeń przedemerytalnych brakuje mi roku. A ja mam 52 lata, w tym wieku niełatwo znaleźć zatrudnienie.

Zostałaby im tylko pensja męża listonosza pracującego na tej samej poczcie. A po przekształceniu jej w filię będzie musiał dojeżdżać do pracy 25 km.

 

 

Annie Burchart udało się wynegocjować, że o tym, kto zostanie, powie następnego dnia rano. I powiedziała: Maria Łepak.

– To nie była trudna decyzja – zarzeka się. – Gdybym zatrzymała posadę, nie mogłabym spojrzeć w lustro. Jestem młoda, mam studia, mnie będzie dużo łatwiej znaleźć pracę.

Wcześniej sprawę przedyskutowała z mężem. – My zawsze wyliczamy sobie wszystkie "za" i "przeciw" – opowiada Grzegorz Burchart, który pracuje w miejscowej fabryce produkującej części hydrauliczne. – Trzeba wiedzieć, czy z decyzji nie będzie więcej szkody niż pożytku.

– Myślę, że mąż był bardziej zestresowany niż ja – wtrąca Anna. – Ale powiedział, że mam wybrać tak, bym miała czyste sumienie.

– Byłam zszokowana jej decyzją, bo zwykle jest tak, że każdy w takich sytuacjach ratuje najpierw siebie – wyznaje Maria Łepak. – To, co zrobiła Ania... niech pan uwierzy, że mi to nawet trudno wyrazić słowami...

 

 

Poczta Polska przekształcanie placówek tłumaczy rachunkiem ekonomicznym. Musi szukać oszczędności, bo za dwa lata nastąpi otwarcie rynku usług pocztowych.

– Kompromisowym rozwiązaniem proponowanym przez Pocztę Polską są agencje pocztowe – informuje rzecznik poczty Zbigniew Baranowski.

W przesłanym do "Rz" piśmie zapewnia, że przekształcenia urzędów pocztowych w agencje odbywać się będą bez istotnych redukcji.

Pracownikom ma być proponowana praca w węzłach ekspedycyjno-rozdzielczych. Zaznacza, że zmiany w placówkach odbywać się będą jedynie po konsultacji z władzami samorządowymi.

Ale wójt Śliwic nic o konsultacjach nie wie.

Rzecznik poczty nie odpowiedział "Rz", ile urzędów zostanie zlikwidowanych lub przekształconych w agencje. Ani ilu pracowników może stracić pracę. Tę informację podała "S" Pracowników Poczty Polskiej, która nie zgadza się z planami restrukturyzacji. Ujawnia, że w 2011 r. pracę straci ok. 5 tys. pracowników. Zwolnienia grupowe mają objąć ok. 87 tys. osób, którym zostaną wypowiedziane warunki pracy lub płac.

 

 

Anna już szuka nowej posady. – Na poczcie w Tucholi dowiedziałam się, że jak przejmą tereny przekształcanych w agencje urzędów, to może kogoś zatrudnią – opowiada. – W zakładach przyjmują podania, zaznaczając, że nie ma wolnych etatów. A w jednym banku nie zaprosili mnie nawet na rozmowę kwalifikacyjną, chociaż na poczcie zajmuję się m.in. usługami związanymi z Bankiem Pocztowym.

– Ale trzeba myśleć pozytywnie – przekonuje Anna.

Burza czarnych loków i uśmiech. To pierwsze rzuca się w oczy, gdy Anna Burchart otwiera drzwi do swego mieszkania w bloku na jednym z osiedli w Tucholi (Kujawsko-Pomorskie). W trakcie rozmowy uśmiech prawie nie schodzi jej z ust. Choć decyzja, którą podjęła, przyjemna dla niej być nie mogła. – Wierzę, że to dobro do mnie wróci – tłumaczy. Oczywiście z uśmiechem.

Anna ma 31 lat i ukończone studia z zarządzania zasobami ludzkimi. Od sześciu lat pracowała w Poczcie Polskiej. 14 miesięcy temu dostała szansę na awans. Bez wahania porzuciła posadę urzędniczki w Tucholi na rzecz pracy naczelnika poczty w oddalonych o 25 km Śliwicach. – Ucieszyłam się, że będę mogła oderwać się od okienka, że jest szansa na rozwój – wspomina.

Pozostało 81% artykułu
Społeczeństwo
Kielce: Poważna awaria magistrali wodociągowej. Gdzie brakuje wody?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Społeczeństwo
Sondaż: Rok rządów Donalda Tuska. Polakom żyje się lepiej, czy gorzej?
Społeczeństwo
Syryjczyk w Polsce bez ochrony i w zawieszeniu? Urząd ds. Cudzoziemców bez wytycznych
Społeczeństwo
Ostatnie Pokolenie szykuje „wielką blokadę”. Czy ich przybudówka straci miejski lokal?
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Społeczeństwo
Pogoda szykuje dużą niespodziankę. Najnowsza prognoza IMGW na 10 dni