Burza czarnych loków i uśmiech. To pierwsze rzuca się w oczy, gdy Anna Burchart otwiera drzwi do swego mieszkania w bloku na jednym z osiedli w Tucholi (Kujawsko-Pomorskie). W trakcie rozmowy uśmiech prawie nie schodzi jej z ust. Choć decyzja, którą podjęła, przyjemna dla niej być nie mogła. – Wierzę, że to dobro do mnie wróci – tłumaczy. Oczywiście z uśmiechem.
Anna ma 31 lat i ukończone studia z zarządzania zasobami ludzkimi. Od sześciu lat pracowała w Poczcie Polskiej. 14 miesięcy temu dostała szansę na awans. Bez wahania porzuciła posadę urzędniczki w Tucholi na rzecz pracy naczelnika poczty w oddalonych o 25 km Śliwicach. – Ucieszyłam się, że będę mogła oderwać się od okienka, że jest szansa na rozwój – wspomina.
Awans wiązał się z dojazdami. – Ostatnia premia nie wystarczyła na benzynę – przyznaje. – Ale praca mi się podobała.