Co trzeci kierowca w miejscach oznaczonych czarnym punktem przyspiesza, zamiast zwalniać. Zwalnia zaś zaledwie co czwarty. 40 proc. w ogóle nie zwraca uwagi na takie znaki – wynika z danych firmy Data System Group. Badanie przeprowadzono w 50 miejscach oznaczonych czarnymi punktami. Sprawdzono zachowania 56 tysięcy prowadzących pojazdy.
– Badania pokazały, że wprowadzenie czarnych punktów nie zmieniło nawyków kierowców, a zdecydowana większość ignoruje je – mówi Tomasz Waligóra, prezes zarządu DSG.
– Będzie bezpieczniej – deklarował w 1998 r. minister transportu Eugeniusz Morawski, inaugurując program tworzenia czarnych punktów. W jego ramach wytypowano ponad tysiąc miejsc na polskich drogach, w których szczególnie często dochodzi do wypadków. Wkrótce pojawiły się olbrzymie tablice z informacjami o tym, jak często dochodzi tam do wypadków i ile było ofiar śmiertelnych. Akcja miała spowodować, że w tych miejscach kierowcy jeździć będą szczególnie ostrożnie.
Nie wszędzie się to powiodło. W Brudzowicach na trasie Warszawa – Katowice aż 85 proc. kierujących przyspiesza – wynika z badania DSG. W Wityniu koło Świebodzina (trasa Nowy Tomyśl – Świecko) robi to 70 proc.
– Rozpacz, tragedia, ludzie tu giną jak muchy – tak wiceburmistrz Świebodzina Krzysztof Tomalak charakteryzuje miejsce w Wityniu.