Korespondencja z Waszyngtonu
Walczą o to, aby wywodzący się z czasów Abrahama obyczaj obrzezania niepełnoletnich chłopców stał się przestępstwem federalnym karanym grzywną w wysokości 1 tys. dolarów lub karą do roku więzienia. Początkowo mało kto traktował ich poważnie, przypuszczając, że w najbardziej liberalnym stanie tego typu inicjatywa nie ma żadnych szans. Aktywistom udało się już jednak zebrać ponad 7100 podpisów niezbędnych do przeprowadzenia w listopadzie 2012 roku referendum w tej sprawie.
Przeciwnicy obrzezania zbierają teraz podpisy w położonym niedaleko Los Angeles mieście Santa Monica. – Twoje dziecko jest idealne, żadne cięcie nie jest potrzebne – przekonuje Jena Troutman, zwracając uwagę reporterki "New York Timesa" na przypadki śmierci w wyniku powikłań po obrzezaniu.
Delegalizacja tej powszechnej w USA procedury uchroniłaby chłopców przed "niepotrzebnym", "bolesnym" i "nieodwracalnym" zabiegiem – przekonuje z kolei "Los Angeles Times" Matthew Hess, twórca projektów ustaw delegalizujących obrzezanie, a także autor komiksu o "Foreskin Manie" – "wybawcy napletków" ratującym niemowlęta przed długobrodym "Monster Mohel", który w towarzystwie uzbrojonych w uzi pomocników wpada do domu i pyta: "gdzie jest to dziecko?".
Komiks potępiła w piątek Liga przeciw Zniesławieniu, uznając przedstawiane w nim treści za antysemickie. Przeciw projektowi delegalizacji obrzezania stanowczo protestują też inne organizacje żydowskie, przypominając, że to część ich religijnej tradycji, i podkreślając, iż podobne zakazy wprowadzały władze Związku Radzieckiego i innych państw, ale nigdy władze USA. – Ludzie są w szoku, że sprawa dotarła tak daleko, bo nigdy w Ameryce nie było tego typu bezpośredniego zamachu na żydowskie praktyki – przekonuje dziennikarzy Marc Stern z American Jewish Committee.