Prawicowy zakon, lewicowa loża

Jaki wpływ na polską politykę mają sekretne kluby, bractwa, ruchy i stowarzyszenia? Okazuje się, że niemały

Aktualizacja: 13.09.2011 05:54 Publikacja: 12.09.2011 22:20

Rycerze Jana Pawła II wśród braci mają kandydatów do Sejmu i Senatu

Rycerze Jana Pawła II wśród braci mają kandydatów do Sejmu i Senatu

Foto: EAST NEWS

– Nie odżegnujemy się od polityki. Chcemy stworzyć liczący się w Polsce ruch, który będzie zapleczem dla partii politycznych – oświadcza Krzysztof Wąsowski, członek bractwa Rycerze Jana Pawła II, były współprzewodniczący komisji majątkowej przyznającej Kościołowi rekompensaty za grunty utracone w PRL.

Zakon ma ambicje wpływania na życie polityczne w Polsce. Wśród jego rycerzy jest też Arkadiusz Urban, były burmistrz warszawskiej Pragi. Nie ma w nim jeszcze parlamentarzystów, ale to się może zmienić po wyborach. – Wśród braci jest kilku kandydatów do Sejmu i Senatu – zaznacza Wąsowski.

Rycerze Jana Pawła II to najnowszy katolicki świecki zakon. Skupia tylko mężczyzn. Jego członkowie noszą czarne szaty z żółtym oblamowaniem i naszytym na piersiach herbem papieskim Jana Pawła II. Zwracają się do siebie "czcigodny bracie".

Takich bractw, stowarzyszeń i klubów w polskiej polityce jest więcej. Wiele z nich niechętnie przyjmuje nowe osoby, roztacza wokół siebie atmosferę tajności, członków zaś klasyfikuje według stopnia wtajemniczenia. A ich wpływ na najważniejsze sprawy państwa jest często równie zagadkowy jak one same.

Peleryny i kapelusze z frędzlami

Rycerze Jana Pawła II oficjalnie rozpoczęli działalność 1 maja 2011 r., czyli w dniu beatyfikacji polskiego papieża. Wtedy właśnie opublikowali w Internecie zakonną regułę, w której roi się od rycerskiej symboliki. Wynika z niej, że bracia grupują się w chorągwie, komandorie i prowincje. Kandydat na rycerza musi zyskać akceptację chorągwi, a następnie przejść przez obrzędy inicjacyjne. Później będzie mógł dostępować kolejnych stopni wtajemniczenia. Zgodnie z zakonną regułą przebieg rycerskich zebrań ma charakter tajny.

Krzysztof Wąsowski twierdzi jednak, że działalność jego zakonu nie jest tajna. – Ceremoniały inicjacyjne są jawne, podobnie jak nadawanie wyższych stopni rycerskich. Wszystko odbywa się na mszy w kościele – tłumaczy.

Rycerze Jana Pawła II wywodzą się z Rycerzy Kolumba, zakonu męskiego rodem ze Stanów Zjednoczonych. W nim też znajdują się osoby wpływowe, w tym co najmniej czterech posłów: Jan Dziedziczak z PiS oraz Michał Szczerba, Ireneusz Raś i Andrzej Gut-Mostowy z PO. Ten ostatni odegrał zresztą dużą rolę w budowaniu struktur zakonu w Polsce. Pełnił nawet funkcję delegata krajowego.

Członkowie obydwu bractw pozdrawiają się słowami "Vivat Jesus!". W obydwu obowiązują cztery stopnie wtajemniczenia. Na tym podobieństwa się jednak kończą. Rycerze Kolumba noszą inaczej wyglądające stroje oficjalne, w tym peleryny i kapelusze zdobione frędzlami. Przywiązują też większą wagę do zachowania tajemnicy.

– Rzeczywiście, wiele spraw związanych z rycerzami jest owianych atmosferą intymności – przyznaje poseł Gut-Mostowy. – Nie wolno nam publicznie mówić o tym, jak wygląda ceremonia przyjęcia do organizacji albo co robimy podczas spotkań. Mogę jedynie zdradzić, że podstawową modlitwą jest różaniec.

Pociągająca  elitarność

Według kościelnych statystyk w Polsce działa 337 organizacji, stowarzyszeń i grup katolickich. Dlaczego politycy wybierają te zakony, które nawiązują do czasów rycerskich?

– Rycerze Kolumba to największa na świecie katolicka organizacja charytatywna. Należy do niej 1,7 miliona mężczyzn. Zakon cieszy się aprobatą Stolicy Apostolskiej, a rycerzami są kardynałowie Kazimierz Nycz i Franciszek Macharski. Mając za sobą taką organizację, można skuteczniej pomagać innym – wyjaśnia poseł Szczerba. – Włączyłem się przykładowo w akcję dystrybucji wózków inwalidzkich dla potrzebujących. Przekazałem ich ponad 200.

Jednak zdaniem politologa dr. Bartłomieja Biskupa obecność polityków w rycerskich bractwach może mieć inną przyczynę. – U wielu z nich przejawia się silne dążenie do bycia elitą. Chcą należeć do klubów albo wpływowych kawiarnianych stolików. Jeśli są osobami wierzącymi, decydują się na organizacje rycerskie – wyjaśnia.

Z kolei socjolog dr Rafał Pankowski zauważa: – Działanie w organizacjach stosujących stopnie wtajemniczenia jest charakterystyczne dla konserwatystów. Zaczęło się to w okresie międzywojennym, gdy politycy prawicowi odczuwali silne antymasońskie fobie.

Rycerze Jana Pawła II i Rycerze Kolumba to niejedyne zakony, do których należą politycy.

Była marszałek Senatu Alicja Grześkowiak jest damą średniowiecznego zakonu Bożogrobców, do którego podstawowych obowiązków należała przed wiekami obrona Grobu Chrystusa przed niewiernymi. W Internecie można znaleźć zdjęcie byłej marszałek w charakterystycznej białej pelerynie z czerwonymi krzyżami.

Kawalerem zakonu maltańskiego jest były europoseł PiS Marcin Libicki. Z kolei była senator AWS Krystyna Czuba należy do Instytutu Świeckiego Pomocnic Maryi Jasnogórskiej Matki Kościoła, który w przeszłości słynął z bliskiej współpracy z prymasem Stefanem Wyszyńskim. W praktyce przypomina zakon bezhabitowy, a jego członkinie składają śluby dziewictwa, posłuszeństwa i ubóstwa.

Zawody o kielich  św. Graala

Wiele zakonów oficjalnie odżegnuje się od polityki, jednak domniemane wykorzystywanie politycznych wpływów przez organizacje katolickie jest tematem rozlicznych spekulacji, a czasem – zwykłych plotek.

Za rządów Prawa i Sprawiedliwości mówiło się o rosnącej roli Opus Dei. Z organizacją tą kojarzono szefa Ligi Polskich Rodzin Romana Giertycha i kilku czołowych polityków PiS, m.in. ówczesnego ministra transportu Jerzego Polaczka, szefa resortu kultury Kazimierza Michała Ujazdowskiego, jego zastępcę Jarosława Sellina oraz marszałka Sejmu Marka Jurka.

Były marszałek jest też honorowym członkiem Klubu Zachowawczo-Monarchistycznego – konserwatywnej katolickiej organizacji postulującej przywrócenie w Polsce monarchii. Klub założył pod koniec lat 80. obecny poseł PiS Artur Górski. Należą do niego m.in. byli politycy Prawa i Sprawiedliwości Artur Zawisza i Marcin Libicki, poseł PO Jan Filip Libicki oraz prezes Kongresu Nowej Prawicy Janusz Korwin-Mikke. W przeszłości honorowym członkiem klubu był nawet lewicowy prezydent Krakowa Jacek Majchrowski.

Hasła głoszone przez klub mogą brzmieć oryginalnie jak na organizację skupiającą tylu czynnych polityków. W manifeście programowym klubu można przeczytać, że władza pochodzi od Boga, a państwo demokratyczne to "zagroda bez gospodarza, gdzie każdy może wejść i zniszczyć, co mu się tylko spodoba". Klub organizował m.in. turnieje szermiercze i zawody dla młodzieży, w których nagrodą była imitacja kielicha św. Graala poszukiwanego przez Rycerzy Okrągłego Stołu.

W 2007 roku po upadku projektu wpisania do konstytucji ochrony życia od momentu poczęcia Marek Jurek wystąpił z PiS i założył partię Prawica Rzeczypospolitej. Wśród jej twórców było kilku innych członków klubu. Media spekulowały, że Prawica Rzeczypospolitej będzie tylko jego politycznym przedłużeniem.

Jednak zdaniem Artura Górskiego opinie o wpływach Klubu Zachowawczo-Monarchistycznego są przesadzone. – Klub nigdy nie miał wpływu na politykę. Nawet wtedy, gdy zrzeszał wielu działaczy KPN, UPR i ZChN. Chyba że mówimy o wpływie na umysły. Wielu konserwatystów podkreśla, że wychowało się na naszym piśmie "Pro Fide Rege et Lege" – zaznacza.

W podobny sposób Jerzy Polaczek wypowiada się o roli Opus Dei. – Politycy i menedżerowie stanowią w Opus Dei mniej niż margines. Głównym celem organizacji jest formacja duchowa. O polityce w ogóle nie rozmawiamy – podkreśla.

Loża feministek

Jednym z nielicznych elitarnych gron, które przyznają się do inspirowania niektórych wydarzeń w życiu publicznym, jest skupiający wyłącznie kobiety Klub 22. Na początku lat 90. założyły go była prezydencka minister (w kancelarii Aleksandra Kwaśniewskiego) Barbara Labuda i szefowa Polskiej Konfederacji Pracodawców Prywatnych Lewiatan Henryka Bochniarz.

Nazwa klubu powstała w okresie, gdy członkiń rzeczywiście było 22. Należą do niego praktycznie wszystkie najbardziej wpływowe panie w Polsce, m.in. była premier Hanna Suchocka, europosłanka Lena Kolarska-Bobińska, prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz i była europejska komisarz Danuta Hübner. Są też przedstawicielki świata kultury: Magdalena Abakanowicz, Kora Jackowska i Olga Lipińska.

Członkinią klubu jest i etyczka prof. Magdalena Środa. W  wydanym niedawno wywiadzie rzece "Ta straszna Środa?" ujawniła, że Klub 22 miał duży udział w stworzeniu Kongresu Kobiet, stowarzyszenia, które doprowadziło do uchwalenia procentowego udziału pań na listach wyborczych.

Pomysł powołania kongresu miał być też konsultowany w Loży 28, innym wpływowym klubie skupiającym panie. Jego nazwa wzięła się od liczby dni w cyklu menstruacyjnym, a członkiniami są same feministki, m.in. Kazimiera Szczuka, Kinga Dunin, prof. Małgorzata Fuszara i Wanda Nowicka.

W rozmowie z "Rz" prof. Środa podkreśla, że obydwie organizacje mają swoje rytuały. – Klub 22 zbiera się raz w miesiącu na kolacji u którejś z członkiń. Na spotkania zapraszani są goście. Było już kilku znanych polityków, w tym premier Donald Tusk. Z kolei Loża 28 powstała, by zintegrować środowisko feministyczne. Nasze spotkania mają charakter kulinarno-dyskusyjny – wspomina Środa.

Wpływ Klubu 22 na życie polityczne w Polsce mógłby być większy, gdyby nie wewnętrzne podziały. Z powodu politycznych sporów opuściły go przed kilkoma laty Barbara Labuda i była senator SLD prof. Maria Szyszkowska.

Polityczne pęknięcia

Od politycznych pęknięć nie są wolne także inne kluby i stowarzyszenia mające ambicje wywierania wpływu na życie polityczne w Polsce.

– Nasi członkowie dzielą się na zwolenników PiS i PO. Gdy dyskusja schodzi na tematy polityczne, zawsze dochodzi do ostrych sporów – przyznaje poseł PiS Marek Suski, który działa w Polskim Towarzystwie Ziemiańskim. Organizacja lobbuje za korzystnymi dla ziemian zmianami w prawie, ratuje podupadłe dwory i organizuje wystawne bale. Jej członkiem jest też poseł PiS Artur Górski, a w przeszłości w towarzystwie działał prezydent Bronisław Komorowski.

Za skłóconą organizację uchodzi też Klub Zachowawczo-Monarchistyczny.

Jednak najsilniejsze polityczne wstrząsy przeżyli ostatnio Rycerze Kolumba. Sekretarz krajowy Arkadiusz Urban próbował wykluczyć z organizacji dwóch posłów Platformy Michała Szczerbę i Ireneusza Rasia. Jego zdaniem zachowali się w sposób "nielicujący z postawą rycerza", głosując przeciw poprawce mówiącej o tym, że małżeństwo to wyłącznie związek kobiety i mężczyzny. Uważa też, że rycerze z PO przyczynili się wcześniej do upadku w Sejmie projektu ustawy zakazującego stosowania in vitro.

Gdy wykluczenie polityków PO się nie powiodło, Arkadiusz Urban i Krzysztof Wąsowski odeszli z zakonu i założyli organizację Rycerze Jana Pawła II. Jak się okazuje, w Polsce ofiarą politycznych walk padają także rycerskie ideały.

– Nie odżegnujemy się od polityki. Chcemy stworzyć liczący się w Polsce ruch, który będzie zapleczem dla partii politycznych – oświadcza Krzysztof Wąsowski, członek bractwa Rycerze Jana Pawła II, były współprzewodniczący komisji majątkowej przyznającej Kościołowi rekompensaty za grunty utracone w PRL.

Zakon ma ambicje wpływania na życie polityczne w Polsce. Wśród jego rycerzy jest też Arkadiusz Urban, były burmistrz warszawskiej Pragi. Nie ma w nim jeszcze parlamentarzystów, ale to się może zmienić po wyborach. – Wśród braci jest kilku kandydatów do Sejmu i Senatu – zaznacza Wąsowski.

Pozostało 94% artykułu
Społeczeństwo
Morskie Oko. Koń upadł na drodze, woźnica uderzył go w pysk. Jest reakcja ministerstwa
Społeczeństwo
Sondaż: Jak Polacy oceniają Daniela Obajtka jako prezesa Orlenu?
Społeczeństwo
Aktywiści mówią „dość”. Pozwą polskie państwo z powodu cierpienia psów i kotów
Społeczeństwo
Odkrycie w Kossakówce. Znaleziono zeszyty znanej poetki
Społeczeństwo
W Polsce kierowcy wciskają gaz i znów częściej tracą prawa jazdy
Materiał Promocyjny
20 lat Polski Wschodniej w Unii Europejskiej