"Mam nadzieję, że zainteresuje Państwa to w jaki sposób urzędnicy kancelarii Premiera RP oraz Ministerstwa Finansów, poprzez niedopełnienie obowiązków, doprowadzili moją rodzinę do skrajnej zapaści finansowej (...) Mam nadzieję, że pomożecie mi Państwo..." – pisze 18 sierpnia 49-letni Andrzej Ż. do warszawskiego urzędu skarbowego. Odpowiedź nie nadchodzi. Ponad miesiąc później, w piątek, 23 września, Andrzej Ż. przychodzi przed Kancelarię Premiera z dwoma listami. Jeden do szefa rządu przykleja na ławce w parku, drugi – dla żony – zostawia w torbie. Oblewa się naftą i podpala. Ratują go funkcjonariusze BOR.
Ż. znają politycy, minister Julia Pitera, Ministerstwo Finansów, prokuratury. Od trzech lat zasypuje ich listami z załącznikami. Wysyła coraz bardziej pękate koperty.
Andrzej Ż. to emerytowany podinspektor policji, ekspert Wydziału do Zwalczania Zorganizowanej Przestępczości Ekonomicznej i Korupcji Centralnego Biura Śledczego Komendy Głównej Policji w Warszawie.
Będę przestępcą
Przez 14 lat, do końca 2005 roku, zajmuje się zwalczaniem przestępczości gospodarczej. Z wykształcenia prawnik po Uniwersytecie Wrocławskim. "Odszedłem na przedwczesną emeryturę dlatego, że (pod rządami PiS) CBŚ KGP (a co za tym idzie i mój Wydział) został zdezorganizowany" – tłumaczy w listach.
We wrześniu 2007 r. zostaje zatrudniony na czas określony (rok) na stanowisku inspektora w jednym z urzędów skarbowych w Warszawie.