„Putin odejdź", „Rosja bez Putina" – takie okrzyki wydobywały się w sobotę z tysięcy gardeł na placu Bołotnym w Moskwie. Przeciwnicy premiera Rosji, który chce zostać po raz trzeci prezydentem Federacji Rosyjskiej, zgromadzili się także w wielu innych rosyjskich miastach. Nie wiadomo, ilu Rosjan protestowało w całym kraju. Wygląda na to, że było ich jednak więcej niż w czasie poprzednich masowych demonstracji opozycji w grudniu ubiegłego roku. Najprawdopodobniej grubo ponad 50 tys. osób. I to mimo dwudziestostopniowego mrozu.
Czy to oznacza, że niezadowolenie z rządów Władimira Putina rośnie i może mieć on kłopoty z wyborem w marcu tego roku na następcę Dmitrija Miedwiediewa? Nikt takiego scenariusza nie bierze poważnie pod uwagę. Z badań opinii publicznej przeprowadzonych przez niezależne instytuty wynika niezbicie, że nic nie jest w stanie odebrać Putinowi zwycięstwa. Nadal głosować na niego zamierza od 43 do 52 proc. wyborców. A więc znacznie więcej niż na drugiego w kolejności przywódcę komunistów Giennadija Ziuganowa (8 – 13 proc. poparcia).
Słaba opozycja
Jedyną niewiadomą jest więc właściwie to, czy Putin wygra już w pierwszej turze, czy też dopiero w drugiej. I o to toczy się cała rozgrywka. Zdaniem rosyjskich ekspertów za szybkim zwycięstwem Putina przemawia nie tyle siła samego kandydata, ile słabość opozycji. – W czasie sobotniej demonstracji tłum nie poparł żadnego konkretnego ugrupowania ani żadnego polityka. Ludzie demonstrują, bo są niezadowoleni z sytuacji gospodarczej i politycznej – tłumaczy „Rz" szef Fundacji Efektywnej Polityki w Moskwie Kiriłł Tanajew.
Jest on przekonany, że nie ma politycznej alternatywy dla Władimira Putina. Przede wszystkim dlatego, że ewentualni konkurenci jak Giennadij Ziuganow, szef Liberalno-Demokratycznej Partii Rosji, Władimir Żyrinowski czy niezarejestrowany przywódca demokratycznego Jabłoka Grigorij Jawlinski są „politycznymi showmanami", którym od 20 lat nie udało się zrobić nic konkretnego.
Mało kto im wierzy, że pragną zasadniczych zmian, gdyż zbyt długo są częścią systemu władzy w tej czy innej postaci. – Nie chcą zmian, bo wygodniej jest im zasiadać w Dumie. Mają wysokie diety i jeżdżą po Moskwie samochodami na sygnałach – wyjaśnia w rozmowie z „Rz" Wiktor Suworow, były oficer sowieckiego wywiadu wojskowego, który otrzymał azyl w Wielkiej Brytanii.