Przez Polskę może przetoczyć się referendalna fala. Obywatele zbierają podpisy pod wnioskami o głosowanie zarówno w sprawach kluczowych dla państwa, jak i lokalnych społeczności. Politolodzy i politycy przyznają, że widoczny jest kryzys zaufania do rządu.
Dziś „Solidarność" ma złożyć w Sejmie wniosek o przeprowadzenie referendum w sprawie podniesienia wieku emerytalnego do 67 lat. Podpisało się pod nim 1,4 mln obywateli. Ale związkowcy zapowiadają, że zbiórka będzie trwała, co oczywiście ma zwiększyć presję na rząd. Piotr Duda, przewodniczący NSZZ „Solidarność", tłumaczy, że jego działania to obowiązek i przywilej demokracji.
Po najsilniejsze narzędzie demokracji sięga też trzech studentów z Wrocławia: Tomasz Pietruszka, Marek Kinstler i Kuba Bartusiak, którzy zainicjowali internetową akcję zbierania podpisów przeciwko ratyfikacji ACTA. Do tej pory ich wniosek poparło 200 tys. obywateli.
– Dotychczas premier Tusk jawił się jako ten, który słucha obywateli, świadczyły o tym choćby reakcje na zmieniające się sondaże – tłumaczy dr Jacek Reginia-Zacharski, politolog z Uniwersytetu Łódzkiego. – I nagle premier słuchać przestał, więc obywatele zaczęli się domagać wysłuchania. Te akcje to nowa formuła listów otwartych. Wiadomo, że referendum zainteresują się media, temat będzie żył jakiś czas, a władza musi zareagować – dodaje.
Do powszechnego głosowania szykuje się także Łódź. Grupa 20 mieszkańców zbiera podpisy pod wnioskiem o referendum i odwołanie Hanny Zdanowskiej. Wśród nich jest Jakub Polewski, członek PO, społeczny opiekun zabytków nominowany na to stanowisko przez obecną prezydent Łodzi.