Inwestycje budzą strach

Nie chcemy więzienia, spalarni śmieci, a nawet hospicjum. Powód? Urzędnicy nie rozmawiają z mieszkańcami

Aktualizacja: 15.07.2012 23:17 Publikacja: 15.07.2012 20:56

Inwestycje budzą strach

Foto: Fotorzepa, Adam Burakowski

Sądecki biznesmen Andrzej Wiśniowski, producent bram i ogrodzeń, chce zainwestować w rozwój turystyki w Gródku nad Dunajcem, nad Jeziorem Rożnowskim. Miałby tu powstać elegancki hotel z basenami i przystanią. Okazało się jednak, że w Bartkowej na terenie gminy powstanie więzienie, a przedsiębiorca zapowiedział właśnie możliwość rezygnacji z inwestycji. Jego zdaniem obecność więźniów nie sprzyja urlopowym planom turystów. Okoliczni mieszkańcy też uważają, że zakład karny odstraszy gości.

Władze gminy sądzą, że obawy są przesadzone. Zresztą o lokalizacji półotwartego oddziału nowosądeckiego więzienia w dawnym ośrodku szkolenia kadry więziennej zdecydowało Ministerstwo Sprawiedliwości. A do Bartkowej trafią jedynie skazani za drobne występki. O placówkę zabiegał u ministra Jarosława Gowina poseł PO Andrzej Czerwiński.

Byle nie u nas

Nie tylko więzienie budzi opór mieszkańców. W Rudach (Śląskie) nie chcą otwarcia oczyszczalni ścieków. Wokół pałacu cystersów, który odwiedzają turyści, będzie śmierdzieć alarmują mieszkańcy.

-  Poznańskie Morasko nie chce sortowni odpadów, a nowohucka Mogiła protestuje przeciwko lokalizacji ich spalarni. O zmianę decyzji władz Krakowa walczy przed sądem.

-  To kwestia wiarygodności. Władze, inwestorzy, także samorządy wiele razy naobiecywały coś mieszkańcom, a słowa nie dotrzymały. Ludzie już im nie wierzą i na inwestycje się nie godzą -  mówi Bolesław Kosior, krakowski radny PiS. Liczy się też umiejętność prowadzenia konsultacji społecznych, tymczasem nierzadko właśnie ich brakuje.

Reklama
Reklama

-  Zaufania do magistratu nie mają też mieszkańcy Bochni, którzy „nie" planowanej spopielarni zwłok. Nie wierzą też zapewnieniom właścicieli zakładu pogrzebowego, którzy przygotowują inwestycję. -   Nie moglibyśmy zjeść warzyw z ogródka czy usiąść przy grillu, wiedząc, że za płotem spalane są ludzkie zwłoki -  twierdzą. Boją się też spadku wartości działek. Nie uspokoiła ich nawet pozytywna opinia sanepidu.

Mieszkańcy Wieliczki nie chcą z kolei spalarni i grzebowiska zwierząt. Blokowali już skrzyżowanie ulic, wywieszali też transparenty przeciwko inwestycji.

W Zgierzu (Łódzkie) nie godzą się na spalarnię śmieci. Jej potencjalni sąsiedzi uważają, że zatruje środowisko.

-  Nikt nie informuje nas, jak będzie wyglądać spalarnia - skarżą się.

Rekompensata pomoże?

-  Nie chcemy blisko siebie uciążliwej inwestycji. To normalne. Chodzi o to, by zrekompensować ludziom takie sąsiedztwo. Na całym świecie władze o rekompensatach pamiętają, a u nas są z tym problemy -  mówi dr Andrzej Bukowski z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Jagiellońskiego. Dodaje, iż lokalne władze, zamiast przygotować mieszkańców na inwestycję, czasem stawiają ich przed faktem. A to wyraz arogancji.

Jest nawet teoria dotycząca podobnych problemów i ich skutków -  „not in my backyard" (ang. nie na moim podwórku) -  mówi dr Bukowski. Właśnie z powodu braku informacji i rozmów dochodzi zdaniem socjologa do protestów. Czasem są one tak szokujące jak petycja mieszkańców Piły przeciwko sąsiedztwu hospicjum. 50 mieszkańców osiedla K2 napisało do prezydenta miasta, bo ten przekazał działkę stowarzyszeniu, które chce hospicjum budować. -  Lokalizacja hospicjum jest błędna -  mówił Rafał Kasprowicz, inicjator akcji. -  Nasze dzieci będą oglądać schorowanych ludzi. A osoby umierające będą widzieć przez okno, jak dzieci się głośno bawią czy ludzi pijących piwo przy grillu. To może być sytuacja niekomfortowa.

Reklama
Reklama

Innych mieszkańców osiedla ten protest jednak oburzył. Zwłaszcza że i tu w tle pojawiły się pieniądze, czyli obawy o spadek wartości nieruchomości. -  Rekompensaty są istotne. To może być np. obietnica nowej drogi podpowiada dr Bukowski.

W Bartkowej nadal boją się utraty gości z powodu nowego więzienia, choć nie będzie ono gotowe wcześniej niż w przyszłym roku. -  Niektórzy z nas dowiedzieli się o inwestycji pocztą pantoflową twierdzą jej mieszkańcy.

- Ministerstwo nie ma obowiązku konsultowania takich decyzji z mieszkańcami. Szukamy oszczędności związanych z utrzymaniem takich ośrodków i miejsc dla osadzonych wyjaśniała Patrycja Loose, rzecznik resortu sprawiedliwości.

To Bartkowej nie przekonuje. Ani to, że inni więźniowie pracują na rzecz gminy, bo nowosądecki zakład karny od dawna współpracuje z samorządem.

Sądecki biznesmen Andrzej Wiśniowski, producent bram i ogrodzeń, chce zainwestować w rozwój turystyki w Gródku nad Dunajcem, nad Jeziorem Rożnowskim. Miałby tu powstać elegancki hotel z basenami i przystanią. Okazało się jednak, że w Bartkowej na terenie gminy powstanie więzienie, a przedsiębiorca zapowiedział właśnie możliwość rezygnacji z inwestycji. Jego zdaniem obecność więźniów nie sprzyja urlopowym planom turystów. Okoliczni mieszkańcy też uważają, że zakład karny odstraszy gości.

Pozostało jeszcze 89% artykułu
Reklama
Społeczeństwo
Kolejna reakcja na zachowanie Brauna. „Wypowiedzi antysemickie, kłamliwe i uwłaczające”
Materiał Promocyjny
25 lat działań na rzecz zrównoważonego rozwoju
Społeczeństwo
Film o Chopinie za 180 tys. zł. Ratusz chce promować Warszawę kompozytorem
Społeczeństwo
Tomasz Lipiński: Nie chcę siać paniki, ale powinniśmy się głęboko zastanowić
pogoda
Niż genueński nad Polską nie odpuszcza. IMGW zaktualizował ostrzeżenia o ulewach
Społeczeństwo
Artyści folklorystycznych festiwali ofiarą nagonki na migrantów w Zamościu i Gorzowie
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama