Rowery czterokołowe są coraz bardziej popularne w miejscowościach uzdrowiskowych, ale stają się nie tylko źródłem beztroskiej rozrywki. Wśród wielu pieszych budzą popłoch. – To jest zmora – przyznaje Jerzy Kołakowski, wójt Ustronia Morskiego.
W dziesiątkach punktów na Pomorzu można wypożyczyć dwu- lub jednoosobowe pojazdy. Niektórzy właściciele wypożyczalni błędnie nazywają je gokartami, chociaż nie są napędzane silnikami, lecz siłą ludzkich mięśni. Za możliwość 15-minutowej przejażdżki trzeba zapłacić ok. 5 zł.
Praktycznie może je wypożyczyć każdy, nawet dziecko. Nikt nie sprawdza, jaki jest stan techniczny takich pojazdów i czy jego użytkownicy są trzeźwi. A jeździ się nimi wszędzie.
– Poruszają się pod prąd, blokują też drogi i powodują kolizje – relacjonuje jeden z samorządowców.
– Niektóre pojazdy nie miały hamulców, żaden nie miał dzwonka ani świateł, choć jeździły także po zmierzchu. Kierowcy poruszali się po drodze publicznej i ledwo było ich widać – wspomina Anna Leszczyński, która niedawno przebywała na wakacjach we Władysławowie.