Spada liczba ludności Polski

Rząd i GUS nie urealniają statystyk ludności. Powód? Są tam same złe wiadomości.

Publikacja: 23.08.2014 11:00

„Jak na 40-milionowe państwo powinniśmy być traktowani poważniej", „W 40-milionowym kraju w środku Europy..." – często słyszymy takie frazy w debacie publicznej. Okazuje się, że nie mają one nic wspólnego z rzeczywistością. Jest nawet gorzej, niż to najczęściej podaje Główny Urząd Statystyczny, który operuje liczbą 38,5 mln osób.

W rzeczywistości jest nas ok. 37 mln. Aby to ustalić, trzeba jednak wniknąć głęboko w dane GUS, uwzględnić nadchodzące zmiany w prawie, obowiązujące definicje i metodologię liczenia Polaków.

Przypadek Muszyny

W „Rz" opisywaliśmy w ubiegłym tygodniu emocjonującą historię Jana Golby, burmistrza Muszyny w Małopolsce, który zamierza pozwać GUS do sądu. Twierdzi, że w jego miasteczku mieszkają 4902 osoby, ale według urzędu statystycznego jest ich 5115. Mimo że chodzi o zaledwie 213 osób, dla gminy ma to wielkie znaczenie.

– Zawyżona przez GUS liczba spowodowała, że straciłem w tym roku prawie 1,5 mln zł subwencji oświatowej – żalił się „Rz" burmistrz Golba. – Prosiłem GUS o korektę danych, ale bezskutecznie. Jeśli nie odzyskam pieniędzy, będę musiał zapewne zamknąć wkrótce jedną szkołę – dodawał.

Subwencję oświatową MEN przyznaje bowiem gminom według specjalnego algorytmu. Faworyzowane są małe miejscowości do 5 tys. mieszkańców. Dostają na ucznia o prawie 40 proc. więcej. Wystarczy jednak, że liczba mieszkańców wzrośnie do 5001, i preferencji nie ma. A przepisy mówią: liczbę mieszkańców ustala GUS.

Burmistrz Golba dotknął o wiele szerszego problemu –liczby ludności Polski. Obnażył przy tym nieprzystający do naszej rzeczywistości sposób jej raportowania, którym najczęściej posługuje się GUS.

W czym rzecz? Urząd, podając tę liczbę, używa dwóch definicji. Pierwsza z nich, używana najczęściej i oficjalnie, to tzw. ludność faktyczna. Mimo nazwy z faktami niewiele ma ona wspólnego. Obejmuje bowiem stałych mieszkańców Polski, z wyjątkiem tych, którzy przez ponad trzy miesiące przebywają poza miejscem swojego zamieszkania – z tym że w kraju. Tych, którzy na długo albo nawet na zawsze wyjechali za granicę, ta definicja nie uwzględnia. Innymi słowy, GUS, podając liczbę Polaków, uwzględnia wszystkie osoby, które wyemigrowały. Dlatego w jego oficjalnych statystykach wciąż widnieje ok. 38,5 mln rodaków.

Więcej wspólnego z rzeczywistością ma druga definicja. To tzw. ludność rezydująca. W skrócie – nie uwzględnia osób, które przez ponad 12 miesięcy są poza Polską. A jest to szczególnie istotne w naszym kraju ze względu na masową emigrację z ostatnich lat. Ten sam GUS podaje, że za granicą mieszka ponad 2,1 mln osób.

Obiecali nowe wyliczenia, ale...

Liczbę Polaków obliczonych według drugiej definicji GUS podał po raz pierwszy 22 grudnia 2011 roku. Okazało się wtedy na podstawie wstępnych wyników spisu ludności – „Rz" informowała o tym na pierwszej stronie – że „31 marca 2011 roku w Polsce mieszkało lub przebywało prawie 37,2 mln osób". A zatem o 1,1 mln mniej, niż wynika z wspomnianej wcześniej liczby ludności faktycznej, która została wówczas oszacowana na 38,3 mln.

Urealnienie statystyk ułatwiłoby np. planowanie polityki wobec wyludniającej się Polski wschodniej

GUS zadeklarował wtedy na piśmie, że „począwszy od danych za 2011 rok, corocznie – w najbliższych kilku latach – będą upowszechniane dwa stany ludności: rezydująca i faktyczna. Przy czym zgodnie z rozporządzeniem PE i Rady nr 763/2008 to ludność rezydująca jest obowiązującą w porównaniach międzynarodowych".

Urząd obiecał zatem, że będzie standardowo podawał realną liczbę ludności, co więcej, zasugerował, że jest ona bardziej pożądana ze względu na zalecenia międzynarodowe.

Co dzieje się dalej? Niewiele. Właściwie wszystkie publikacje GUS opierają się na danych według definicji ludności faktycznej. I o to słuszne pretensje ma burmistrz Muszyny. Dowód na to znajdziemy w wyjaśnieniach GUS po opublikowanym w „Rz" tekście. Czytamy tam, że „liczba ludności w mieście Muszyna (...) kształtowała się następująco: 5194 – liczba osób zameldowanych na pobyt stały, 5146 – liczba osób »faktycznie« zamieszkałych".

Ten wyraz w cudzysłowie wskazuje jednoznacznie, że GUS w obliczeniach uwzględnia osoby, które dawno już nie mieszkają w Muszynie, ale są za granicą.

Prof. Iglicka: ?Tak byłoby uczciwiej

– To, że GUS posługuje się wciąż faktyczną liczbą ludności, jest co najmniej dyskusyjne. Nie dziwię się lokalnym władzom, że sprzeciwiają się takiej praktyce, bo dane GUS często nie mają wiele wspólnego z rzeczywistością – komentuje prof. Krystyna Iglicka, demograf, rektor Uczelni Łazarskiego, wiceprezes Polski Razem Jarosława Gowina.

Jej zdaniem rząd i GUS powinny zadbać, by podawano obie liczby ludności.

– Na pewno nie jest to politycznie wygodne, bo okaże się, że w Polsce, według moich szacunków, żyje ok. 36,8 mln osób, ale tak byłoby uczciwiej. Co więcej, urealnienie liczby mieszkańców ułatwi planowanie różnych polityk, chociażby wobec wyludniającej się Polski wschodniej – tłumaczy prof. Iglicka.

Urzędnicy mają czas

Zapytaliśmy GUS, dlaczego posługuje się obecną definicją i czy nie lepiej byłoby używać na co dzień danych odzwierciedlających rzeczywistość – czyli podawać liczbę osób rezydujących w kraju.

Urząd broni się, wskazując, że istnieje okres przejściowy, podczas którego kraje Unii Europejskiej mają się przystosować do opracowywania danych według kategorii ludności rezydującej. Na nasze pytanie odpowiedział bowiem tak:  „Jako argument za upowszechnianiem liczby ludności (faktycznej) przemawiają: obowiązujące od 13 grudnia 2013 r. rozporządzenie PE i Rady UE (nr 1260/2013) (...) na mocy którego wszystkie kraje członkowskie są zobowiązane do przekazywania danych o »ludności zamieszkującej« (rezydującej) (...) do 31 grudnia 2016  r.".

GUS wskazuje także na polskie przepisy: „Krajowe zobowiązania ustawowe nakładają na GUS obowiązek dostarczania informacji na temat liczby ludności (faktycznej)".

Takie postępowanie urzędników specjalnie nie dziwi. Żaden rząd nie jest zainteresowany tym, by to za jego kadencji liczba Polaków zmalała w statystykach o ok. 1,5 mln.

Zapytaliśmy też GUS, dlaczego nie spełnia swojej obietnicy z 2011 roku o podawaniu równolegle dwóch statystyk. W odpowiedzi urząd odesłał nas do informacji ukrytych w czymś, co nazywa się Bank Danych Lokalnych. Są tam „dostępne  tablice prezentujące liczbę ludności rezydującej za 2011 rok" – podaje. Faktycznie, można je tam znaleźć, ale nie jest to proste. W dodatku wynika z nich, że obecnie w Polsce jest 38,04 mln mieszkańców. Różnica w stosunku do podanej w 2011 roku liczby 37,2 mln jest więc ogromna. Jak GUS  tłumaczy nagły przyrost liczby ludności w jego danych o 800 tys.? Najkrócej mówiąc, względami metodologicznymi.

Będzie nas jeszcze mniej

Bez względu na te różnice można przyjąć – na podstawie liczby rezydentów, danych Głównego Urzędu Statystycznego o rozmiarach emigracji, danych zagranicznych o Polakach poza krajem – że w Polsce jest nas ok. 37 mln.

Dane podawane przez GUS o 38,5 mln Polaków należy włożyć między bajki.

Trzeba tam też uplasować popularną narrację o 40-milionowym narodzie. W powszechnej opinii, ze względu na źle prowadzoną politykę demograficzną, można się spodziewać dalszego spadku liczby ludności. Zastraszająco niska liczba rodzących się dzieci, wielka emigracja oraz brak polityki imigracyjnej jednoznacznie wskazują, że nad Wisłą będzie mieszkać coraz mniej osób.

Amerykański ekonomista  Julian L. Simon, który zasłynął z wygranego zakładu, jaki w 1980 roku zawarł z biologiem Paulem Ehrlichem (kreślił on w latach 60. wizje przeludnienia świata; zakład dotyczył wzrostu/spadku cen surowców podczas rekordowych przyrostów liczby ludzi na świecie), mówił, że „ludzie stanowią największe bogactwo świata". Z tej perspektywy nasza przyszłość nie jawi się w różowych barwach.

„Jak na 40-milionowe państwo powinniśmy być traktowani poważniej", „W 40-milionowym kraju w środku Europy..." – często słyszymy takie frazy w debacie publicznej. Okazuje się, że nie mają one nic wspólnego z rzeczywistością. Jest nawet gorzej, niż to najczęściej podaje Główny Urząd Statystyczny, który operuje liczbą 38,5 mln osób.

W rzeczywistości jest nas ok. 37 mln. Aby to ustalić, trzeba jednak wniknąć głęboko w dane GUS, uwzględnić nadchodzące zmiany w prawie, obowiązujące definicje i metodologię liczenia Polaków.

Pozostało 93% artykułu
Społeczeństwo
Kielce: Poważna awaria magistrali wodociągowej. Gdzie brakuje wody?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Społeczeństwo
Sondaż: Rok rządów Donalda Tuska. Polakom żyje się lepiej, czy gorzej?
Społeczeństwo
Syryjczyk w Polsce bez ochrony i w zawieszeniu? Urząd ds. Cudzoziemców bez wytycznych
Społeczeństwo
Ostatnie Pokolenie szykuje „wielką blokadę”. Czy ich przybudówka straci miejski lokal?
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Społeczeństwo
Pogoda szykuje dużą niespodziankę. Najnowsza prognoza IMGW na 10 dni