– Po to, by ulga nie zamieniła się w zniechęcającą do pracy, a często uzależniającą zapomogę, zwrot nie może przekroczyć łącznej kwoty zapłaconych składek. Jego warunkiem jest zatem opodatkowana i oskładkowana praca przynajmniej jednego z rodziców – przekonuje Izabela Leszczyna, wiceminister finansów. I dodaje: – To niezwykle ważne, bo zależy nam, by dzieci wychowywały się w rodzinach, w których praca, a nie zasiłek, jest wartością i sposobem na życie. Jest to swego rodzaju kontrakt – pracujesz ?i masz dzieci, wtedy możesz liczyć na dodatkową pomoc państwa. Dlaczego? Bo dzieci to inwestycja w przyszłość. Najlepsza z możliwych, bo skorzystają na niej wszyscy obywatele.
Aktywizować rodziny
Podobnego zdania są eksperci. I chwalą rządowe rozwiązania. – To będzie działać aktywizująco – prognozuje Rafał Antczak, członek zarządu Deloitte.
Podkreśla, że może to zachęcić sporo osób do wyjścia z szarej strefy.
Martwi się tylko, czy jeśli to zrobią, rząd nie będzie chciał skontrolować wstecz ich dochodów. – Jeśli ruszy za nimi w pościg, to osoby te mogą poczuć się oszukane i znów uciec w szarą strefę. To delikatna materia i lepiej by nie uprawiać tutaj nadmiernego fiskalizmu – mówi Antczak.
Marek Kośny, ekonomista z Uniwersytetu Ekonomicznego we Wrocławiu, wskazuje, że więcej osób będzie żyło z pieniędzy zarabianych przez siebie, a mniej z zasiłków. – To dobrze, staną się bardziej niezależni, zwiększą się też zachęty do podejmowania pracy, od której są odprowadzane składki – mówi Kośny.
Skalkuluj sam
Wiele rodzin po wprowadzeniu przez rząd nowych rozwiązań, musi z kalkulatorem w ręku policzyć, co bardziej im się opłaca. – Setki tysięcy rodzin będą przeliczać, jakie zyski będą mieć z ulgi, a ile stracą, gdy nie będą mogły korzystać ze świadczeń – spodziewa się Kośny.