Kremowanie zwłok, choć wciąż budzi wiele emocji, przestaje być w Polsce ekstrawagancją. – Od kilku lat zauważamy wzrost liczby pochówków urnowych – mówi Anna Obuchowicz, rzeczniczka Zarządu Cmentarzy Komunalnych w Warszawie.
Z danych ZCK wynika, że w 2014 r. odsetek takich form pochówków w nadzorowanych przez Zarząd nekropoliach wyniósł 38,1 proc. Dla porównania w 2011 r. było to 35,78 proc., a w 2009 – 30,21 proc.
Z roku na rok przybywa także spopielarni zwłok. Jest ich obecnie w całej Polsce 20. W ubiegłym roku oddano do użytku siedem. W tym roku zaczęły działać takie miejsca m.in. w Opolu i w Radomiu. Wcześniej zmarłych mieszkańców Opola wożono do Skarbmierza czy Wrocławia, a tam trzeba było czekać na kremację kilka dni. Teraz kolejek nie ma.
Ale spopielarnie to problem, bo zazwyczaj nie chcą się na nie zgodzić okoliczni mieszkańcy. Tak było np. w Krakowie, gdzie do dziś nie ma takiego miejsca. Dopiero jest budowane, choć grupa mieszkańców walczy o nie od dziesięciu lat. – Powinna zacząć działać w przyszłym roku – mówi Jan Machowski z krakowskiego ratusza. Co jest powodem tej inwestycji? – W Europie Zachodniej każde duże miasto ma spopielarnię. Zmarli z naszego miasta teraz są wożeni albo na Śląsk, albo do Piaseczna – tłumaczy urzędnik.
Protesty są także w Białymstoku, gdzie powstaje spopielarnia prywatna. Problem polega na tym, że prezydent miasta nie zgodził się na przyłącze gazowe dużej mocy. Właściciel odwołał się od tej decyzji do wojewody, a ten w połowie października uchylił ją i nakazał ponowne rozpatrzenie sprawy. – Mamy na to 65 dni – mówi Urszula Boublej z białostockiego ratusza. Skąd takie emocje? – W Polsce spopielarnie źle się kojarzą. Zwłaszcza w Krakowie, który jest przecież nieopodal Oświęcimia – zwraca uwagę prof. Zbigniew Nęcki, psycholog społeczny, którzy przez lata walczył o budowę spopielarni w stolicy Małopolski. – Ludzie, pisząc protesty, obawiali się kłębów czarnego dymu, smrodu i resztek niedopalonych zwłok w okolicy. Tymczasem przecież to nie palenie, ale suszenie zwłok w wysokiej temperaturze. O sytuacjach rodem z krematorium nie ma tu mowy – wyjaśnia Nęcki.