Rzeczpospolita: Rosyjski miliarder Oleg Deripaska zaproponował, by ludzi z przeludnionej Moskwy przeprowadzić do innych regionów Rosji. Czy rzeczywiście zbyt wielkie aglomeracje nie są w stanie poprawnie funkcjonować i ich rozwój trzeba odgórnie ograniczać?
Tomasz Jeleński: Moskwa nie jest wcale gęsto zaludniona i to jest właśnie jej główny problem: miasto to jest za bardzo rozlane, rozciągnięte, co powoduje różnego rodzaju problemy społeczne i środowiskowe, jak uzależnienie od indywidualnego transportu. Ale znamy także wielkie aglomeracje, które bardzo dobrze funkcjonują, czyli Londyn czy dzisiejszy Nowy Jork. Bliżej wskazać można jeszcze Kopenhagę i Wiedeń, które cały czas się rozwijają, a unikają rozlewania się.
W jaki sposób tym aglomeracjom udaje się unikać problemów Moskwy?
Poprzez zwiększanie gęstości zaludnienia i tworzenie policentrycznych struktur zabudowy, czyli miast w mieście: stosunkowo niedużych i samowystarczalnych miasteczek, które nie są jedynie sypialniami, ale w których są także miejsca pracy, a także wszystkie usługi niezbędne do życia. Ideałem jest taka gęstość zaludnienia, by wszystko to mieć w zasięgu spaceru, czyli do 600 metrów od domu.
Gęste zaludnienie chyba trochę źle się kojarzy...