Rzeczpospolita: Rząd rozważa stworzenie programu, który upowszechni strzelectwo sportowe. W jego ramach powstałyby nowe strzelnice. Brakuje takich obiektów?
Andrzej Mroczek: Z pewnością tak. Wystarczająca liczba strzelnic jest jedynie w dużych miastach. W mniejszych miejscowościach jest z tym dużo gorzej. Problem w tym, że jeżeli pomysł zostanie przeforsowany, to i tak dla przeciętnego obywatela strzelnice nadal będą płatne. Chyba że strzelanie odbywać się będzie w ramach jakichś zajęć z przysposobienia obronnego, jak to było dawniej.
Po co ludzie chodzą na strzelnicę?
Po pierwsze, strzelanie jest dobrą metodą na odreagowanie negatywnych emocji. Po drugie, przyczyna tkwi w naturze człowieka. Zwłaszcza ma to znaczenie w przypadku mężczyzn, bo od zawsze ciągnęło nas do broni. Dzięki niej mogliśmy obronić siebie, rodzinę, zdobyć pożywienie. Mamy to w genach. Niektórzy mają prawdziwego hopla na punkcie broni: zapisują się na różne kursy, nabywają uprawnienia instruktorskie itd.
Z czego bierze się fascynacja bronią?