- Ponadto Białoruś już produkuje swoją szczepionkę przy użyciu rosyjskich technologii, a w przyszłości pojawi się własny lek – dodał we wtorek białoruski dyktator.
Łukaszenko stwierdził przy tym, że o ile szczepienia przeciw Covid-19 ratują przed ciężkim przebiegiem choroby i utrudniają transmisję koronawirusa, to nie można zmuszać do nich obywateli. - Zostało to udowodnione w praktyce: jak się zaszczepisz, lżej chorujesz, a jeśli nawet zachorujesz, to będziesz żył, zostaniesz wyleczony. Dlatego szczepienia są konieczne - przekonywał.
- Jestem za szczepieniami. Ale nie trzeba klękać na kimś, na klatce piersiowej, i wstrzykiwać szczepionki. Jestem przeciwko zmuszaniu – powiedział.
Eksperci od dłuższego czasu podważają skuteczność chińskich szczepionek. Sinopharm kupiło tylko pięć krajów z Europy: Węgry, Białoruś, Czarnogóra, Północna Macedonia i Serbia. W czerwcu Kostaryka odmówiła przyjęcia dostawy szczepionek od Sinovaca, uznając, że nie są one wystarczająco skuteczne. Zdaniem WHO szczepionka Sinopharm ma 79 proc. skuteczność przeciwko objawowym infekcjom COVID-19, ale jej skuteczność w niektórych grupach – takich jak osoby w wieku 60 lat i starsze – nie jest jasna. Z kolei skuteczność preparatu Sinovac wynosi od około 50 do ponad 80 proc., w zależności od kraju, w którym przeprowadzono próby. Natomiast skuteczność Sputnika V, najbardziej znanej rosyjskiej szczepionki, nie została do końca wykazana.
Łukaszenko od początku pandemii bagatelizował ją i zapewniał, że obawy związane z Covid-19 są przesadzone. Białoruś była wiosną zeszłego roku jedynym krajem, w którym normalnie rozgrywano mecze piłkarskie i inne zawody sportowe, z kibicami na trybunach. 9 października br. na Białorusi po raz pierwszy wprowadzono obowiązek noszenia masek ochronnych w miejscach publicznych, ale dyktator z Mińska nakazał wycofanie się z tych obostrzeń, co szybko uczyniono.