Eskarne, starsza pani mieszkająca w Kraju Basków, szykowała się do tego kroku od dziesięciu lat. Dlatego 25 czerwca, w dniu, gdy weszły w życie w Hiszpanii przepisy o legalizacji eutanazji, jej rodzina wystąpiła z wnioskiem o przeprowadzenie operacji prowadzącej do śmierci.
– Od wielu lat uważam, że życie nie ma sensu, jeśli nie pozwala czuć, myśleć i wybierać, a także komunikować się i dzielić z innymi – pisała w 2011 r. Baskijka.
Od tego czasu jej stan zdrowia się załamał. Poważne dolegliwości serca spowodowały, że od wielu miesięcy nie mogła ruszać się z łóżka. Spełniała więc dwa podstawowe warunki przeprowadzenia eutanazji w Hiszpanii: choroba jest nieuleczalna, a cierpienie, jakie wywołuje, nie do wytrzymania.
Pierwszy lekarz, do którego zwróciła się rodzina, odmówił spełnienia prośby. Powołał się na klauzulę sumienia. Ale bardzo szybko przekazał sprawę koledze, który podjął się przeprowadzenia całej operacji od początku do końca. 23 lipca ekipa lekarzy i pielęgniarek przyszła do domu 86-letniej pacjentki. Ta leżała w swojej sypialni otoczona najbliższą rodziną.
W przeciwieństwie do Szwajcarii, gdzie dopuszczalna jest wyłącznie tzw. eutanazja pasywna, a lekarz podaje pacjentowi truciznę i wychodzi z pomieszczenia, pozostawiając go samego, w Hiszpanii prawo pozwala na eutanazję aktywną: to personel medyczny wstrzykuje najpierw silny środek nasenny, a gdy już zacznie działać, ostateczny preparat.