Wagę pozwu mieszkańca Świnoujścia w sprawie krzyży w urzędzie trzeba rozpatrywać wyłącznie w kategoriach politycznych, bo w sądzie – moim zdaniem – nic z tego nie będzie. Jeśli ktoś skarży cywilnie, to musi występować jakiś stosunek prawny. Tu nie było umowy między gminą a obywatelem ani naruszonych norm ustrojowych odnośnie zobowiązań gminy. Nie doszło też do realnej szkody, więc sąd najpewniej odrzuci argumenty powoda. Do sądu administracyjnego też nie ma co iść, bo sprawa nie wiąże się z decyzją administracyjną. Teoretycznie można by z tym iść do wojewody z wnioskiem o podjęcie czynności nadzorczych. Ale i ta droga wydaje się bezcelowa, bo wojewoda, zgodnie ze swoimi uprawnieniami bada zgodność decyzji gminy z prawem. A trudno dopatrzyć się naruszenia prawa przez gminę w związku z obecnością krzyży w pomieszczeniach urzędowych. Słowem – jeśli ów gest ma jakieś znaczenie, to tylko właśnie jako gest.
[b]Adam Bodnar[/b] | [i]prawnik z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka[/i]
Wagę sprawy ze Świnoujścia zweryfikuje orzeczenie sądu, ale ważna będzie też jakość użytych w procesie prawnych argumentów. Gdzieś na końcu tej drogi może być przecież Trybunał w Strasburgu, choć nie przesądzam, że akurat w tej sprawie będzie to konieczne. Wprawdzie w podobnej sprawie polski sąd orzekał już na korzyść instytucji (w 1998 r. Sąd Apelacyjny w Łodzi – red.), w której wisiał krzyż, ale to nie przesądza, że inny sąd orzeknie tak samo.
Trzeba pamiętać, że polskie prawo powinno być interpretowane z uwzględnieniem prawa europejskiego, a głośny wyrok Trybunału w sprawie Lautsi kontra państwo włoskie ma tu kluczowe znaczenie. Wyrok ten, moim zdaniem nadmiernie krytykowany przez część polskich polityków i hierarchów Kościoła, uruchomił już pewien proces i także u nas uwolnił pokłady energii społecznej u mniejszości, która dostrzegła, że teraz już można się domagać swoich praw. Do naszej fundacji dociera coraz więcej podobnych sygnałów i takich spraw będzie znacznie więcej.
W przeciwieństwie do części prawników, sądzę, że droga sadowa w takiej sprawie wydaje się nie tylko słuszna, ale wręcz jedyna. Kwestię wolności sumienia trzeba traktować w kategoriach dóbr osobistych, więc gdzie ich bronić, jak nie w sądzie? Ja uważam że w instytucjach publicznych krzyże nie powinny wisieć, ale to moja prywatna opinia. Zasadne jest jednak pytanie, na ile obecność krzyża narusza czyjeś dobra osobiste. Odpowiedź nie jest łatwa, bo sporach cywilnych istotne jest pojęcie krzywdy. W przypadku pozwu, jaki złożył przeciw gminie mieszkaniec Świnoujścia, krzywdę tę trudno skonkretyzować, a sądy unikają rozstrzygania w sprawach abstrakcyjnych. Jednak kierunek wydaje się właściwy. [/ramka]