Polska wojna o krzyże

Jeśli szczeciński sąd nie przychyli się do wniosku o zdjęcie krzyży, sprawa może trafić do Strasburga

Aktualizacja: 06.01.2010 13:21 Publikacja: 05.01.2010 19:36

Janusz Żmurkiewicz, prezydent Świnoujścia

Janusz Żmurkiewicz, prezydent Świnoujścia

Foto: Fotorzepa, Dariusz Gorajski

Lesław Maciejewski pozwał do sądu gminę Świnoujście, bo uznał, że eksponując krzyże w urzędzie miejskim, naruszyła jego dobra osobiste. Wczoraj odebrał potwierdzenie sądu cywilnego w Szczecinie, że pozew przyjęto.

– Bywałem w krajach neutralnych światopoglądowo, otwartych, dlatego chciałbym, żeby tak samo było u nas – tłumaczy "Rz" Maciejewski, który określa się jako wierzący, ale niedeklarujący przynależności do jakiegokolwiek Kościoła.

Zażądał usunięcia krzyża z sali obrad samorządu i ze wszystkich pomieszczeń urzędowych, z gabinetem prezydenta włącznie.

[srodtytul]Katolik z lewicy[/srodtytul]

– Krzyż tu wisiał i wisi. Nie zamierzam go zdejmować – zapowiada Janusz Żmurkiewicz, prezydent Świnoujścia, od zawsze związany z lewicą (kiedyś w PZPR), ale, jak podkreśla, katolik.

To samo mówi o krzyżach w sali obrad i miejscach, gdzie urzędnicy je zawiesili. – Nie bardzo rozumiem, jak krzyż może przeszkadzać. Przeciwnie, może pomagać w dobrym wypełnianiu obowiązków, choćby działając tonująco na uczestników obrad.

Maciejewski, 53-letni mieszkaniec Świnoujścia, z zawodu jest malarzem budowlanym, ale żyje z wynajmowania pomieszczeń na sklepy w Świnoujściu. Wcześniej sporo bywał za granicą. Na przełomie lat 80. i 90. bez skutku zabiegał o stały pobyt na Zachodzie. Handlował ciuchami z Niemcami. Kilka lat mieszkał w Austrii.

[srodtytul]Znalazł się idiota[/srodtytul]

Maciejewski niechętnie przyznaje, że był chrzczony i wychowany w tradycji katolickiej. – Ale światopogląd mi się zmienił – tłumaczy. – Nie podoba mi się np. konkordat i to, że z podatków utrzymuję uczelnie katolickie.

Do walki z krzyżami przekonało go orzeczenie Trybunału Europejskiego w sprawie symboli religijnych we włoskich szkołach. – Wprost sprowokowały mnie jednak słowa któregoś z publicystów, który powiedział, że "w Polsce nie znajdzie się taki idiota, który by chciał walczyć z krzyżami". Ale znalazł się, choć nie idiota.

Zanim Maciejewski wysłał pozew do sądu, najpierw złożył wniosek do prokuratury – ale ta odmówiła wszczęcia postępowania – i wezwanie do prezydenta miasta o usunięcie krzyży z urzędu, które ten zignorował.

W pozwie nie brakuje odwołań do Konstytucji RP i europejskiej konwencji praw człowieka. Maciejewski napisał m.in., że "krzyż wiszący w urzędzie jest symbolem wykorzystanym niezgodnie z przeznaczeniem", gdyż "powinien być wieszany w miejscach kultu lub pomieszczeniach prywatnych", i oświadczył, że "publiczną ekspozycję symbolu odbiera jako dyskryminację religijną, która godzi w jego wolność wyznania".

Według Maciejewskiego zło działań gminy polega na tym, że "nie umożliwia mu, by w sposób neutralny mógł brać udział w obradach Rady Miejskiej", gdzie "decyzje są podejmowane pod religijną presją".

Prezydent Żmurkiewicz nie spotkał się dotąd z podobnym wnioskiem. – Zapytałem nawet oficjalnie radnych o krzyż i nie padła odpowiedź, która wskazywałaby, że mają coś przeciwko.

Autora pozwu nie zna, a jego działania kwituje: – Są różne sposoby zdobywania popularności.

Sam autor zamieszania zaklina się, że nie jest związany z żadnym politycznym ruchem i że nie gra na przyszłą karierę, np. radnego. – Działam we własnym imieniu. I wierzę, że może nie od razu, ale coś zmienię – mówi.

[srodtytul]Ruszy laicka lawina? [/srodtytul]

Czy pozew mieszkańca Świnoujścia może zachęcić innych i wywołać lawinę? – Może, bo pewnie znajdą się naśladowcy – mówi dr Waldemar Urbanik, socjolog z Wyższej Szkoły Humanistycznej TWP w Szczecinie. – Taka indywidualna akcja, zakładając, że nie jest inspirowana z zewnątrz, to cena rosnącej podmiotowości obywateli i dojrzewania społeczeństwa obywatelskiego. Będzie przybywać ludzi, którzy znają i z zazdrością patrzą na kraje bardzo liberalne, konfrontując je z naszą rzeczywistością, chcąc wyrwać ją z okowów tradycji i kontroli społecznej. Będą chcieli być postępowi.

Czy Maciejewski był postępowy, określając tzw. wartość przedmiotu sporu (wymóg formalny przy pozwie), krzyża, na 200 zł? – Więcej by chyba nie kosztował w sklepie z dewocjonaliami – wyjaśnia Maciejewski.

Za sprawą Maciejewskiego kwestia obecności symboli religijnych w przestrzeni publicznej będzie teraz analizowana przez niezawisły polski sąd i ostatecznie może trafić do Strasburga.

[ramka] [srodtytul]Inne boje o symbole[/srodtytul]

[ul][li]Joanna Senyszyn, europosłanka SLD, zapowiedziała, że wystąpi do rządu o wydanie przepisu o usuwaniu krzyży ze szkół.[/li]

[li]Prezydent Stalowej Woli nakazał usunąć drewniany krzyż z miejskiej działki, na której miał wcześniej stanąć kościół. Sprawa trafiła do sądu, księża wezwali do obrony krzyża.[/li]

[li]Czwórka maturzystów z XIV LO we Wrocławiu wezwała dyrekcję do usunięcia krzyży jako symboli naruszających neutralność światopoglądową szkoły. [/li]

[li]Katolickie Stowarzyszenie Unum Principium zapowiedziało wniosek o przywrócenie godłu państwowemu krzyża na szczycie korony Orła Białego (był do 1927 r.).[/li][/ul][/ramka]

[ramka][srodtytul]Opinie[/srodtytul]

[b]Marek Chmaj[/b] | [i]konstytucjonalista z Wyższej Szkoły Handlu i Prawa w Warszawie[/i]

Wagę pozwu mieszkańca Świnoujścia w sprawie krzyży w urzędzie trzeba rozpatrywać wyłącznie w kategoriach politycznych, bo w sądzie – moim zdaniem – nic z tego nie będzie. Jeśli ktoś skarży cywilnie, to musi występować jakiś stosunek prawny. Tu nie było umowy między gminą a obywatelem ani naruszonych norm ustrojowych odnośnie zobowiązań gminy. Nie doszło też do realnej szkody, więc sąd najpewniej odrzuci argumenty powoda. Do sądu administracyjnego też nie ma co iść, bo sprawa nie wiąże się z decyzją administracyjną. Teoretycznie można by z tym iść do wojewody z wnioskiem o podjęcie czynności nadzorczych. Ale i ta droga wydaje się bezcelowa, bo wojewoda, zgodnie ze swoimi uprawnieniami bada zgodność decyzji gminy z prawem. A trudno dopatrzyć się naruszenia prawa przez gminę w związku z obecnością krzyży w pomieszczeniach urzędowych. Słowem – jeśli ów gest ma jakieś znaczenie, to tylko właśnie jako gest.

[b]Adam Bodnar[/b] | [i]prawnik z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka[/i]

Wagę sprawy ze Świnoujścia zweryfikuje orzeczenie sądu, ale ważna będzie też jakość użytych w procesie prawnych argumentów. Gdzieś na końcu tej drogi może być przecież Trybunał w Strasburgu, choć nie przesądzam, że akurat w tej sprawie będzie to konieczne. Wprawdzie w podobnej sprawie polski sąd orzekał już na korzyść instytucji (w 1998 r. Sąd Apelacyjny w Łodzi – red.), w której wisiał krzyż, ale to nie przesądza, że inny sąd orzeknie tak samo.

Trzeba pamiętać, że polskie prawo powinno być interpretowane z uwzględnieniem prawa europejskiego, a głośny wyrok Trybunału w sprawie Lautsi kontra państwo włoskie ma tu kluczowe znaczenie. Wyrok ten, moim zdaniem nadmiernie krytykowany przez część polskich polityków i hierarchów Kościoła, uruchomił już pewien proces i także u nas uwolnił pokłady energii społecznej u mniejszości, która dostrzegła, że teraz już można się domagać swoich praw. Do naszej fundacji dociera coraz więcej podobnych sygnałów i takich spraw będzie znacznie więcej.

W przeciwieństwie do części prawników, sądzę, że droga sadowa w takiej sprawie wydaje się nie tylko słuszna, ale wręcz jedyna. Kwestię wolności sumienia trzeba traktować w kategoriach dóbr osobistych, więc gdzie ich bronić, jak nie w sądzie? Ja uważam że w instytucjach publicznych krzyże nie powinny wisieć, ale to moja prywatna opinia. Zasadne jest jednak pytanie, na ile obecność krzyża narusza czyjeś dobra osobiste. Odpowiedź nie jest łatwa, bo sporach cywilnych istotne jest pojęcie krzywdy. W przypadku pozwu, jaki złożył przeciw gminie mieszkaniec Świnoujścia, krzywdę tę trudno skonkretyzować, a sądy unikają rozstrzygania w sprawach abstrakcyjnych. Jednak kierunek wydaje się właściwy. [/ramka]

[ramka]28 października 1998 r. Sąd Apelacyjny w Łodzi rozpatrywał pozew Łukasza M. przeciwko gminie Łódź o naruszenie dóbr osobistych poprzez eksponowanie krzyża w sali obrad miejskiego samorządu, co miało go dyskryminować jako niewierzącego i naruszać jego prawo do wolności sumienia. Mieszkaniec Łodzi zażądał usunięcia symbolu z przestrzeni publicznej, powołując się na art. 25 ust. 2 Konstytucji RP. Sąd odrzucił jego argumenty, uznając, że „samo zawieszenie krzyża w sali obrad nie narusza w sensie obiektywnym swobody sumienia”. Sąd podkreślił przy tym szerszą symbolikę krzyża. Uznał, że w Polsce, poza aspektem religijnym „wyraża on ład moralny, w oparciu o który realizowana jest idea państwa i społeczeństwa”. Sąd dodał,ze „przez lata historii od okresu I Rzeczypospolitej poprzez okres rozbiorów i po odzyskaniu niepodległości krzyż był w tradycji Polski połączony z wykonywaniem władzy ustawodawczej i sądowniczej”, a sam ten fakt "nie uniemożliwia dialogu między ludźmi reprezentującymi różny światopogląd”.

[i]-p.kob.[/i][/ramka]

Lesław Maciejewski pozwał do sądu gminę Świnoujście, bo uznał, że eksponując krzyże w urzędzie miejskim, naruszyła jego dobra osobiste. Wczoraj odebrał potwierdzenie sądu cywilnego w Szczecinie, że pozew przyjęto.

– Bywałem w krajach neutralnych światopoglądowo, otwartych, dlatego chciałbym, żeby tak samo było u nas – tłumaczy "Rz" Maciejewski, który określa się jako wierzący, ale niedeklarujący przynależności do jakiegokolwiek Kościoła.

Pozostało 95% artykułu
Społeczeństwo
Policja apeluje o pomoc. Zaginął profesor warszawskiej uczelni
Społeczeństwo
Mikołaj na weekend. Familijne atrakcje w Warszawie
Społeczeństwo
6 grudnia pod znakiem śnieżyc i zamieci. IMGW pokazał mapę. Gdzie będzie najgorzej?
Rozmowa
Mateusz "Exen" Wodziński: Chcę wsparciem podziękować Ukraińcom
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
Społeczeństwo
Decydują się losy naszego regionu, musimy działać!
Materiał Promocyjny
Transformacja w miastach wymaga współpracy samorządu z biznesem i nauką