Mało która decyzja rządu Donalda Tuska tak bardzo rozsierdziła Polaków, jak ustawienie setek nowych fotoradarów pod hasłem walki o bezpieczeństwo na drogach. Od początku roku w mediach wrze.
Rząd chce, aby w tym roku do budżetu trafiło 1,5 miliarda złotych z fotoradarowych mandatów (w 2012 r. wpłynęło 30 milionów). Dlatego rozpoczęło się polowanie na kierowców.
Program poprawy bezpieczeństwa na drogach zaczęto już nazywać rządowym programem wymuszania haraczu. A Janusz Palikot, lider swojej partii płynąc na fali nastrojów społecznych wezwał do obywatelskiego nieposłuszeństwa, czyli łamania prawa. Udowadniał przy tym, że obywatele mają do tego prawo w sytuacji, gdy władza rozmija się z poczuciem zdrowego rozsądku.
To nie pierwsza sytuacja, że decyzja rządu wywołała prawdziwe wrzenie. Rok temu Polacy wyszli na ulice protestując przeciwko podpisaniu ACTA, czyli umowy zagrażającej wolności i prywatności w Internecie. Porównywalne emocje w społeczeństwie za rządów Tuska wzbudził już tylko zamach na OFE przeprowadzony pod koniec poprzedniej kadencji.
Ile kosztowały te wojny z obywatelami? Każdorazowo solidny spadek poparcia, choć trzeba przyznać, że przejściowy. Burza wokół OFE, która ostatecznie zakończyła się postawieniem rządu na swoim, czyli na znaczącym obcięciu pieniędzy wpłacanych na emerytury do drugiego filaru, to spadek poparcia o 8 punktów procentowych. W styczniu 2011 roku, gdy rozpoczęła się burzliwa debata na temat pieniędzy z OFE, poparcie dla PO w CBOS wynosiło 39 proc., by w kwietniu, a więc miesiąc po ostatecznej decyzji spaść do 31 procent.