Przed świętami burmistrz oddał karpiom prestiżowe miejsce. Mogą się pluskać w fontannie na samym środku rynku. Tam też się je wyławia i sprzedaje na wigilijne stoły.
Ale i na co dzień można tę rybę kupić na zatorskim rynku. Miejscowe towarzystwo wędkarskie prowadzi stoisko z wędzonymi karpiami. – Są naprawdę pyszne, bez konserwantów – chwali prezes towarzystwa Franciszek Sałaciak.
A po sąsiedzku w reprezentacyjnej restauracji Myśliwska serwowany jest karp po zatorsku, zapiekany według starej receptury z pieczarkami, serem żółtym, jajkiem na twardo, śmietaną i zieloną pietruszką.
Od kilku lat karp stał się znakiem rozpoznawczym Zatora. Pojawia się na reklamach i w publikacjach liczącego niespełna 4000 mieszkańców małopolskiego miasteczka. Wizerunek karpia umieszczono nawet na statuetce dla zasłużonych dla ziemi zatorskiej. – Gdyby nie szacunek dla 715 lat historii Zatora, pewnie karp zastąpiłby w naszym herbie trzy miecze – żartuje Mariusz Makuch, kierownik działu rozwoju i promocji Urzędu Miejskiego.
Burmistrz Zatora Zbigniew Biernat stawia sprawę jasno: – Miasto musi mieć coś, co je wyróżnia. Wykorzystujemy fakt, że 20 procent terenów zajmują u nas stawy, a także sięgającą XIII wieku tradycję hodowli karpia zatorskiego, który nazwano królewskim, bo z naszych stawów trafiał na Wawel.