Reklama
Rozwiń
Reklama

Paweł Lisicki: Dlaczego warto poznać teczkę „Bolka”

Przyszła chwila, kiedy w dyskusji o książce na temat Lecha Wałęsy przemówią fakty. „Rzeczpospolita” jako pierwsza publikuje najważniejsze ustalenia Sławomira Cenckiewicza i Piotra Gontarczyka, dwóch historyków IPN.

Aktualizacja: 18.06.2008 19:18 Publikacja: 17.06.2008 07:05

Nie chcemy – jak to zarzucają niektórzy – niszczyć autorytetów, budzić nienawiści, obalać mitów, kwestionować tego, co w polskiej historii wielkie. Lech Wałęsa jest i pozostanie symbolem jednego z największych zrywów do wolności. Nikt nie odbierze mu zasług. Ani tego, że w Stoczni Gdańskiej potrafił porwać za sobą tysiące robotników, czyniąc wielki krok na drodze do obalenia komunizmu. Ani tego, że swoim zachowaniem w latach 80., wtedy gdy tak wielu popadało w rozpacz, potrafił walczyć o „Solidarność”.

Ale mówiąc o tym, co wspaniałe, nie wolno pomijać słabości i nadużyć władzy. Polska demokracja dojrzała do takiej debaty. Polacy są wystarczająco dorośli, by otwarcie dyskutować również o wątpliwych stronach działań Wałęsy. W demokracji nie ma miejsca dla autorytetów budowanych na fałszu i pozorach. Ci, którzy tego nie widzą, którzy usiłują zakrzyczeć badaczy ujawniających kontrowersyjne dokumenty, nie rozumieją, na czym polega swoboda debaty i kontrola społeczna.

W książce Gontarczyka i Cenckiewicza najważniejsze, sądzę, wcale nie są fragmenty opisujące działalność „Bolka” na początku lat 70. Znacznie gorsza jest wiedza na temat działań Lecha Wałęsy w okresie, kiedy sprawował urząd prezydenta. To wtedy bowiem posłużył się różnymi dostępnymi sobie środkami, by w nielegalny sposób usuwać kompromitujące go dokumenty. To wtedy zamiast przyznać się do wstydliwego epizodu, wolał posłużyć się władzą do niszczenia śladów swej słabości. Co gorsza, w tym procederze pomagali mu najważniejsi urzędnicy państwowi III RP. Tak jakby zapomnieli o swoich podstawowych obowiązkach i odpowiedzialności za przestrzeganie reguł. Hasła o państwie prawa były w ich ustach tylko nędznym frazesem.

Losy teczki „Bolka” pokazują, jak poręcznym narzędziem szantażu mogła być wiedza oparta na archiwach SB. Ilu jeszcze ludzi ze strachu przed ujawnieniem niewygodnej prawdy poddawało się naciskom i szukało pomocy u byłych esbeków? Nie wiadomo.

Wiadomo wszakże, że jedynym sposobem zerwania tych powiązań jest jawność. Dobrze, że IPN miał odwagę zająć się losami teczki „Bolka”. Wreszcie możliwa staje się rzetelna dyskusja. Książka historyków z IPN oznacza koniec monopolu na wiedzę o przeszłości Wałęsy, jakim dotąd dysponowały wąskie elity.

Reklama
Reklama

Nie chcemy – jak to zarzucają niektórzy – niszczyć autorytetów, budzić nienawiści, obalać mitów, kwestionować tego, co w polskiej historii wielkie. Lech Wałęsa jest i pozostanie symbolem jednego z największych zrywów do wolności. Nikt nie odbierze mu zasług. Ani tego, że w Stoczni Gdańskiej potrafił porwać za sobą tysiące robotników, czyniąc wielki krok na drodze do obalenia komunizmu. Ani tego, że swoim zachowaniem w latach 80., wtedy gdy tak wielu popadało w rozpacz, potrafił walczyć o „Solidarność”.

Reklama
Społeczeństwo
Niedźwiedzie atakują. Władze Japonii reagują na prośby o pomoc, do akcji wkroczyli żołnierze
Materiał Promocyjny
Aneta Grzegorzewska, Gedeon Richter: Leki generyczne też mogą być innowacyjne
Społeczeństwo
Jak nietoperze ratują ważną gałąź meksykańskiej gospodarki
Społeczeństwo
Wszystkich Świętych 2025. Znani ludzie, którzy zmarli w ostatnim roku
Społeczeństwo
Zełenski złagodził zasady wyjazdu. 100 tysięcy Ukraińców opuściło kraj w dwa miesiące
Materiał Promocyjny
Osiedle Zdrój – zielona inwestycja w sercu Milanówka i… Polski
Społeczeństwo
Zamiast rosyjskiego hiszpański. Pożegnanie z „językiem okupanta" w litewskich szkołach
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama