W Polsce alimenty regularnie i bez opóźnień dostaje tylko 12 proc. samotnych rodziców. A pod ich opieką jest 1,6 mln dzieci, z czego aż 1,5 mln u matek.
Dlatego 35-letnia Beata Pawelec z Zabrza o zmianie przepisów i powrocie Funduszu Alimentacyjnego mówi krótko: – Nareszcie. Nie mogłyśmy oficjalnie wchodzić w nowe związki, bo traciłyśmy zasiłek. Fundusz postawi do pionu byłych mężów.
Cztery miesiące temu sama zrezygnowała z zasiłków alimentacyjnych, bo wszystko, co udało się komornikowi ściągnąć z pensji byłego męża z tytułu alimentów, musiała zwrócić do Miejskiego Ośrodka Pomocy Rodzinie, który wypłacał jej zasiłek. – Nie chcę takiej pomocy. Złożyłam wniosek do Funduszu Alimentacyjnego – mówi.
Pani Beata ma dwóch synów, 10- i 14-letniego. Żeby dać sobie radę (z zasiłków alimentacyjnych dostawała z ośrodka o 110 zł na miesiąc mniej niż z przyznanych sądownie 450 zł na dwójkę dzieci), została członkiem Obywatelskiego Ruchu Bezrobotnych w Zabrzu.
Bezrobotni organizują sobie pomoc: szukają sponsorów, którzy ufundują chleb, mleko, zeszyty dla dzieci. Pani Beata w świetlicy opiekuje się dziećmi innych bezrobotnych. – Gdyby nie pomoc stowarzyszenia, nie wyżyłabym – ocenia. Od dzisiaj takim osobom jak pani Beata ma pomagać przywrócony po czterech latach Fundusz Alimentacyjny. Będą nim zarządzać gminy. To one będą próbować wyegzekwować pieniądze od dłużnika. – Najpierw gmina przeprowadzi tzw. wywiad alimentacyjny wraz z odebraniem oświadczenia majątkowego od dłużnika – mówi „Rz” Joanna Błachowska-Kurbiel ze szczecińskiego magistratu.